Pan Cogito i cegła
Dedykuję ten tekst leszkowi.sopot, bez którego zachęty (by nie rzec: "moralnego szantażu" :)) pewnie nigdy bym go nie napisał.
I oczywiście pamięci Zbigniewa Herberta, prawego człowieka.
Był koniec kwietnia 1983 r., stan wojenny, Gdańsk, antykwariat przy ulicy Św. Ducha. Piękny, słoneczny dzień, przed południem.
Pan Cogito stał przy stole z książkami, przeglądając jakieś stare tomiszcze. Parę dni wcześniej czytał "Raport z oblężonego miasta" u oo. Dominikanów, w kościele Św. Mikołaja, a 20-go, w dniu śmierci Jerzego Andrzejewskiego spotkał się ze studentami Uniwersytetu Gdańskiego. Przede wszystkim zaś odwiedzał w szpitalu swojego przyjaciela Lecha Bądkowskiego.
Kiedy Pan Cogito odłożył tom na stos innych, podszedłem i zapytałem, czy Pan Cogito podtrzymuje swoją opinię sprzed paru dziesięcioleci na temat filozofii faceta, który urodził się w kamienicy parę metrów stąd i napisał m.in. Die Welt als Wille und Vorstellung? Było to chyba najdziwniejsze zagajenie rozmowy, jakie mogło być, ale musiałem podjąć decyzję w ułamku chwili, bo Pan Cogito najwyraźniej zamierzał już opuścić antykwariat, podczas gdy ja dopiero tam wszedłem...
A Pan Cogito, jakby to był ciąg dalszy trwającej już od jakiegoś czasu rozmowy, odpowiedział, że w końcu i poglądy samego Schopenhauera ewoluowały przez lata i... i tak zaczęła się niezwykła przygoda. Poszliśmy pod dom, w którym urodził się wielki filozof, szwendaliśmy się po gdańskiej starówce dyskutując o filozofii, architekturze, historii, naukach przyrodniczych i Bóg wie o czym jeszcze. W końcu zaszliśmy do maleńkiej knajpki przy Szerokiej (dzisiaj jest tam punkt ksero, albo "Cup of tea. Żywe Club", nie pamiętam dokładnie) - trzy stoliczki na krzyż ściśnięte na paru metrach kwadratowych i okienko pełniące funkcję "lady i kasy".
W okienku tkwiła na posterunku pani wyjęta żywcem z filmów Barei, pod przeciwległą ścianą przy stoliku siedziało paru stałych klientów, stanowiących tzw. "koloryt lokalny". Wzbudziliśmy przez chwilę pewną ciekawość, bo o ile ja - młody szczyl w dżinsach i z chlebakiem nie rzucałem się raczej w oczy w tej mini-knajpce kategorii bardziej, niż pośledniej, to elegancki Pan Cogito pasował raczej do restauracji Grand Hotelu, niż tutaj. Ale gdy zamówiliśmy pierwsze pół litra i wyjęliśmy papierosy, zaciekawienie znikło i zrobiło się znowu kameralnie. Nikt już nie łypał podejrzliwie, gdy na stoliczku pojawiły się książki, papierzyska, w ruch poszły długopisy, szkicownik - przedmioty nigdy w tym miejscu chyba nie oglądane. "Pani bufetowa" jakby czuła, że ów z cudzoziemska wyglądający pan to tzw. "lepszy gość", bo drugą połówkę przyniosła sama (normalnie brało się w okienku) i w porę opróżniała szybko zapełniającą się popielniczkę.
I tak mijała godzina za godziną, na rozmowie, która pod każdym względem była magiczna... W pewnym momencie pan Cogito uświadomił sobie, że na Zaspie czeka na niego żona i kilka osób z trójmiejskiego kręgu literacko-dziennikarskiego. Postanowił, że musimy kontynuować naszą rozmowę, a kolacja to dobra rzecz, zatem mam jechać z nim do owych znajomych. Bezdyskusyjnie. Uzgodniliśmy jednak, że wypada, zwłaszcza ze względu na spore spóźnienie, nabyć dla pań jakieś kwiatki na przeprosiny i "wkupne", zatem udaliśmy się na pobliski ryneczek, koło hali targowej, gdzie można było liczyć na jakieś kwiaciarki. "Oficjalne" kwiaciarnie były już zamknięte, ale pod murem hali siedziało jeszcze parę starszych pań handlujących tym, co dał im ogródek.
I faktycznie, zaraz za winklem siedziała tzw. "babcia", posiadająca kwiatki, a także rozmaite jadalne różności w koszyku. Gdy kupowaliśmy kwiatki, Pan Cogito dosłyszał lwowski akcent w głosie sprzedającej, w związku z czym - po krótkiej wymianie wspomnień miedzy "ziomalami" - nabyliśmy wszystko, czym dysponował kramik lwowianki, łącznie z koszykiem. A gdy starsza pani podniosła się, wyszło na jaw, że siedziała nie na stołeczku, a na dwóch cegłach... Pan Cogito wyraził chęć nabycia również obu cegieł, starsza pani chciała je ofiarować za darmo, ale w końcu uległa i sprzedała obie cegły za jakąś symboliczną kwotę. Z ciekawości jednak spytała, na co "młodemu człowiekowi" (tak zwracała się w trakcie całej rozmowy do Pana Cogito) owe stare cegiełki? Jak to, na co? - zdziwił się Pan Cogito - za parę dni 1-szy maja, a potem 3-ci... Trzeba czymś rzucać w komunistów, w zomoli! Rozległ się aplauz zgromadzonych wokół "babć kramikowych" i ich klienteli, po czym Pan Cogito wręczył mi jedną z cegieł i ruszyliśmy szukać taksówki...
Taksówkarz był nieco zaniepokojony na nasz widok, a zwłaszcza trzymanymi w rękach cegłami, ale uspokoił się po wyjaśnieniu, że to na komunistów, a nie do napadu na taryfiarzy :) I tak ruszyliśmy na Zaspę, do domu, który Pan Cogito nazywał "barbarią": Dokładnego adresu nie pamiętam, ale wie pan - taka dłuuuuga barbaria z reklamą totka. Taksówkarz wiedział.
Przybyliśmy szczęśliwie na miejsce, obyło się bez wymówek ze strony pani Kasi i gospodyni, acz - jak pisze Joanna Siedlecka w świetnej książce "Pan od poezji. O Zbigniewie Herbercie", Pan Cogito zjawił się już na rauszu, w nastroju krotochwilnym, z przypadkowo poznanym kompanem, "panem z cegłą", jak go nazywał, i dodawał wszystkim otuchy, twierdząc, że potwór Pana Cogito wcale nie jest straszny, że to właściwie pluskwa. Kłócił się o Andrzejewskiego, którego Tadzio bronił, on natomiast nazywał kurkiem obrotowym, nie wybaczył "Popiołu i diamentu", zakłamującego prawdę o AK. (s.201) Wspomniany w cytacie Tadzio to ś.p. Tadeusz Skutnik, zmarły przed paroma tygodniami wybitny trójmiejski dziennikarz...
Po pysznym jedzeniu (zrozumcie - Gdańsk, najgorzej zaopatrzone, "za karę", miasto w Polsce, stan wojenny i ja - wiecznie głodny student) i jeszcze pyszniejszej dyskusji do białego świtu w przezacnym towarzystwie, wracałem nad ranem piechotą do Oliwy, dzierżąc za pazuchą cegłę i na zmianę przeżywając miniony dzień i zastanawiając się, czy użyć cegły, gdyby jedna z krążących po ulicach suk zatrzymała się, a gliniarzom przyszła ochota na wylegitymowanie mnie i standardowy zestaw "szykan"... Na szczęście obyło się bez "akcji", dotarłem do domu klucząc zaułkami...
Cegła od Pana Cogito wędruje ze mną po świecie, z miasta do miasta, z mieszkania do mieszkania. Jest równie cenna, jak listy od Pana Cogito, bo nasza znajomość, tak dziwnie zapoczątkowana w gdańskim antykwariacie, jakoś nie szczezła. Bywałem w Wa-wie na ul. Promenady 21, głaskałem kota o imieniu Szu-szu, piłem wódkę i dyskutowałem o "starych zaklęciach ludzkości", o Gniewie, Pogardzie, Odwadze... O Grekach, Rzymie, tajemnicach zieleni Veronesa... O starych, prostych, zapomnianych prawdach...
A kilka lat temu, na murze hali targowej przy ulicy Pańskiej, parę metrów od miejsca, w którym Pan Cogito kupił dwie cegły, pojawiła się taka oto tablica:
Równo trzynaście lat temu, w burzliwą, lipcową noc, Pan Cogito odszedł. W Zaświaty Pana Cogito...
nie wszystko zdaniem
Pana Cogito
z perspektywy tego świata
ten świat
to właściwie tamten świat
ot takie figle teorii względności
to co tu
jest tam
to co tamten świat
tutaj
więc nie wszystko
idzie dobrze
czy Pan Cogito
nie tłumaczył
cierpliwie
że nie należało
podpisywać traktatu
ze złoczyńcą
ani oczekiwać
że dobre intencje
prowokują nieodmiennie
korzystne skutki
ani tysiąca innych
zaleceń ogólnych
i ich szczegółowych zastosowań
więc nadal
sufluje władcom świata
swoje dobre rady
jak zawsze
zawsze
bez skutku
To juz wiem skad ten "Pan z cegla" w Twoim profilu.Spadam do pracy,wiec duzo nie napisze.Wczoraj odbieralem paszport w konsulacie.Zostalem potraktowany,nie tylko ja jak za najgorszych czasow komuny.Taki lysy tluczek,najprawdopodobniej jakis borowiec w takie slowa do mnie,gdy otworzylem drzwi-Powiedzialem,ze bede wpuszczal i takie tam.Na to ja mu z grubej rury,ze ty palancie jestes dla mnie,bo ci polskie panstwo placi gruby szaml,to wezwali policje i mnie normalnie skuli,ale ten cap chyba wyczul sytuejszyn i mowi,mam polecenie,aby trzy godziny cie przetrzymac.Ale mnie to nie obchodzi i mnie wypuscil.Ja po ochlonieciu wrocilem,lysego fiuta juz nie bylo i wszystko ok.Takie mamy sluzby dyplomatyczne.
OdpowiedzUsuńA text no no!!!!
Pozdrawiam.
Kapitalna opowieść. Dzięki, że się nią podzieliłeś z ludem roboczym blogosfery.
OdpowiedzUsuńŚwiat bywa piękny, chwilami.
..............
Na przykład ze mną próbuje się od trzech dni zaprzyjaźnić młoda jaskółka dymka, choć tłumaczę gapie, że jaskółki się nie zaprzyjaźniają. Wczoraj usiadła mi na dłoni. Pomyślałem, że chora, obejrzałem, wyniosłem na dwór. Dziś jest znowu, fruwa nade mną. Przysiada na taborecie opodal i patrzy na mnie. Co chce, nie wiem, ale to też są piękne chwile.
Pozdro
Nóż się w kieszeni otwiera, legionisto... Tyle trzeba było zmienić, żeby nic się nie zmieniło. A pod pewnymi względami jest nawet gorzej, niż za bolszewii.
OdpowiedzUsuńPaszport odbierałeś, czyli wybierasz się do Polski? To koniecznie musisz dać znać, jeśli wylądujesz w II prlu!
Serdeczności!
Świat jest piękny, Jacku, tylko ludzie go często plugawią. A zasługa za to, że ten tekst się pojawił, w połowie należy się Leszkowi. Gdybym nie napisał, pewnie by mnie przy najbliższej okazji poszczuł swoim psem :)
OdpowiedzUsuńZ ta jaskółką to piękne jest :) Uwielbiam ptaki i też się z nimi zaprzyjaźniam, kiedy tylko mogę. A mam tu "pod ręką" niezły wybór: kosy, szpaki, kawki, wielkie i małe mewy, dzikie kaczki, gołębie, wrony, sroki, jaskółki i oczywiście wróbelki-elemelki, żeby wymienić te najliczniejsze. Trafia się i zimorodek w kolorze metallic blue oraz różne takie, których imienia nie znam...
Kiedy takie miękkie i cieplutkie pierzaste "coś" przysiada ci na ręku, świat pięknieje...
Pozdro!
P.S. A czemu unicestwiłeś notki w S24?!
P.S. Wśród moich skrzydlatych ulubieńców nie wymieniłem łyski, która mnie zawsze rozśmiesza do łez - ptak wielkości kaczki z łapami od strusia :)) Łazi przekomicznie, pływa jeszcze śmieszniej :)
OdpowiedzUsuńOdszedłem z S24, ponieważ nie mam zamiaru pisać na jednym portalu z donosicielami, którzy się swoim donosicielstwem chwalą, na dodatek. Jest taka notka Lchlipa. Sam zobacz. Po zamachu w Norwegii cała ta banda rzuciła się na Nicka, bez żadnej reakcji administracji. Zupełnie jakby podawali cynę służbom. m.m.w. chwaliła się, że przy okazji donosem wykończy S24 z Jankesem na czela - i znowu bez reakcji( bloga sobie założyło to coś w s24 )
OdpowiedzUsuńJako, że ( Bareizm ) jestem obrzydliwy, obrzydziłem się i odszedłem. Inna rzecz się spierać czy napierdalać, a inna legitymizować swoją obecnością kapusiów i szczere mendy.
Pozdro
PS. Nic nie mam do Igora. Opisałem rzecz w tekście "Knajpa" u meni na blogu
Źle zrobiłeś, IMHO.
OdpowiedzUsuńTo w sumie ciekawe doświadczenie naukowe obserwować mendy w działaniu, aliści dość przykre...
Miałem pewną przerwę w bytności na S24, ale zajrzę z ciekawości do owych odpadów genetycznych. Komentował nie będę, bo zdaje się, że oboje w/w zablokowałem, zatem nie wypada. I nie warto zresztą.
Ale jest w S24 trochę porządnych ludzi i rozsądne jest, by było ich więcej, niż mniej. Po co oddawać pole gnidom? A teraz szczególnie się uaktywnią, bo wybory, bo pan każe, to sługa musi...Salon jest, mimo wszystko, fajnym miejscem - pokazuje m.in., jaką to mentalność mają niektórzy nasi współobywatele.
Do "Knajpy" zaraz zajrzę :)
Nie zgadzam się! Jak siadam przy stoliku w knajpie i zamawiam piwo, nie jestem zobowiązany do jednoczesnego tępienia karaluchów. Od tego jest własciciel knajpy i jego ludzie, którzy powinni rozumieć, że nie da się pić piwa, gdy zewsząd nabiega robactwo.
OdpowiedzUsuńCzytam, jasne, że czytam. Kamieniem obrazy było dla mnie usunięcie po 3 dniach Igły, który zresztą gadał tylko ze mną na moim blogu, podczas gdy nikomu nie przeszkadza menda strasząca S24 donosami, he he, nawet do administracji USA.
Jasne, że wariat(ka) ale okazuje się, że skutecznie sprowadziła policajów na chatę Nicka.
Nie, stary byku. Tak się nie robi
A kto mówi o karaluchach? :)
OdpowiedzUsuńMówię o innych "gościach". Karaluchy to przy nich sympatyczne stworzonka.
Na mnie też podobno poszły donosy na policję i do prokuratury za "lżenie organu" w osobie Niesioła :) Tak się chwalił przynajmniej w S24 pewien kapuś. I mam to gdzieś. Ba, ja bym chętnie wystąpił przed sądem, ale prokuratura i sam "obrażony" nie są aż takimi idiotami, żeby zaczynać rozróbę... Nickowi też nic się nie stało.
Jacek, nie wolno usuwać się na bok, bo inaczej te gnidy rozpełzną się bezkarnie wszędzie.
W każdym razie, ja się usunąłem. Mam uczulenie na kapusiów. Jak się rozpełzną, zawładną, opanują S24, to wtedy, oczywiście, żadnego Salonu24 już nie będzie. I tylko świnstwo rozpełznie się wszędzie, że zaszpanuję Witkacym
OdpowiedzUsuńNa razie jestem u siebie, czyli w Polsce. I tego się trzymam. Pozdro
To się przysuń, please :)
OdpowiedzUsuńKapusie byli, są i będą, taka już natura homo sovieticus, licznie zamieszkujących Polskę. Ja też się usunę, jeśli zdominują S24, ale póki co - zamierzam do tego nie dopuścić. W czym mi pomożesz, mam nadzieję.
I jeszcze, a propos tego, że świat jest piękny - mały cytacik z listu od Pana Cogito:
(...)mogę donieść, że siedzę w puszczy niezbyt daleko od Warszawy. Pracuję, ale jak zwykle wolno i mało wydajnie, natomiast z pasją podglądam przyrodę, mam trochę zaprzyjaźnionych ptaków, rozmawiam ze żmiją piękną nieopisanie i tropię łosie, bo tu podobno są.
Przejmujące. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńreferent
@legionista
OdpowiedzUsuńTo juz wiem skad ten "Pan z cegla" w Twoim profilu.
Ano właśnie. Przywróciłem swój pierwszy opis z początków blogowania, parę lat temu.
Według starej "salonowej" larwy z Krakowa świadczył on, ten opis, o tym, że jestem chamem, dresiarzem i najgorszym lumpem :)
W sumie - z jej punktu widzenia - to prawda :)
Dzięki, referencie
OdpowiedzUsuńDajcie spokoj.Ja tylko opisalem,co sam zauwazyles ze trzeba bylo zmienic duzo,by sie nie zmienilo nic.Mnie z przykroscia to pisze,biega o te bialko,tylko w kontekscie pewnych rozliczen finansowych w Polsce.Tak bede we wrzesniu.Napewno sie odezwe.Ja sobie tych Jankesow dokarmiam juz ponad dwadziescia lat i taki bazant nie bedzie mi...Chyba sie domyslasz,ze mam i te ich obywatelstwo.Tak latwiej kazdemu emigrantowi.Niestety...
OdpowiedzUsuńJa zawsze zachodzilem w glowe dlaczego ten"Pan z cegla".Tam sobie tlumaczylem na rozne sposoby,a to takie proste.Herbert byl Wielki!!!
Pozdrawiam.
Szanowny Jarecki,ta historyjka wydarzyla sie wczoraj.Dziesiatego kwietnia,pod tym wlasnie konsulatem zebralo sie tak na oko z pieciuset naszych Rodakow,az NYPD zamknelo dla ruchu 37 str,gdzie miesci sie Konsulat.Jak myslisz dlaczego wtedy ten obiekt byl zamkniety na cztery spusty???
OdpowiedzUsuń?
OdpowiedzUsuńA co mam z tym w8750o32pppppppp4444444';4444444444444444444444444444444444444444444444444 uciekaj kot!!! A co mam z tym wspólnego, Panie Legionisto? ( Okampo atakuje klawiaturę )
Ja mam pamięć jak słoń i gdy ktoś coś deklaruje a nie spełnia, choćby trzy lata minęły, mam takiego kogoś, jakby za nic.
Bardzo przepraszam,ale wkleje...;
OdpowiedzUsuńhttp://legionisci.com/news/43836_Tegoroczne_obchody_rocznicy_wybuchu_Powstania_Warszawskiego.html....
I dlatego Lechici,Lechisci,my, Klubik z Ostroleki,jestesmy znienawidzeni,ale qwa gorze im.
Jak czytam co ten lapserdak Sikorski wygaduje to mi sie w pale nie miesci,ze taka persona reprezentuje Moj Kraj.
I tak na marginesie tej krakowskiej frotmence w zwalczaniu pisowskiego ludu.Nie napisze dzis,bo jak zawsze sranie w banie.Ale ktos tam w Pisie sie ta Pania zainteresowal i fatalne skutki.Esbecka szczekaczka.Klamstwo ma naprawde krotkie nogi.Udokumentowane.
Zalozysz sie ze mna.ze Radziecka -Stalinowska zniknie.Tak dzialaja sluzby.
Ok,rozumiem mozesz mnie ponapierdalac.Z bulem.Faktycznie wtedy zle sie zachowalem.Przepraszam.Ja wtedy chcialem dobrze,a zle wyszlo.Ja wlasnie w takich jak opisuje akcjach prubuje uczestniczyc.Niemniej wypominanie pewnej dziwnej postawy do niczego dobrego nie prowadzi.OK.Upokorzony zostalem-mam ci podac konto mojej karty kredytowej.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno Jarecki.Zostanmy nieprzyjaciolmi.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Dlatego ograniczam kontakty internetowe do niezbędnego minimum ( Plus oczywiście kumple & przyjaciele )
OdpowiedzUsuńResztę po prawo und lewo, mam w nosie.
Jacek,ja Cie lubie.Zaraz gramy z Turkami,wiec bedziesz mial okazje.
OdpowiedzUsuńDobra.Tez Cie lubie.
Chłopy - nie targajcie się za łby, please!
OdpowiedzUsuńDzięki za linka, legionisto. Już to kiedyś pisałem, ale powtórzę - szacun dla kiboli (L)
OdpowiedzUsuńA że larwa prędzej, czy później wlezie z powrotem pod jakiś kamień, to pewne.
Cala Polska z Was sie smieje-gdzie sa drogi i koleje.
OdpowiedzUsuńSzczeze mowiac moja kibicowska mysl nie pozwalala na mysl,ze tam nad granica z Syria polegniemy.Ale prosze zauwazyc,wydzwiek od tygodnia.Wtlaczanie przez roznych Borkow,ze jestesmy w dupie,juz na sama mysl,ze jestesmy gorsi od tych kozich synow i co.Przywozimy wynik najlepszy z mozliwych.A moi bracia po szalu,ktorzy tam dotarli zasluguja na szacunek!
Wkleilem Ci o Powstaniu Warszawskim,bo my przeciez bandyci.
Ja tam Borków itp. w ogóle nie słucham. Robi dal buków i jego "analizy" są, jakie są. No comments.
OdpowiedzUsuńA Legijce i jej kibolom, którzy pojechali do Turków należą się naprawdę wielkie gratki!
Pozdro od bandyty dla bandyty :)
Wkleje Ci to,bo wszyscy uwazaja nas za debili,
OdpowiedzUsuńo: "do kibiców"
Kolego. Skoro nie widzisz Legii na Powązkach tzn. że sam tam nie zaglądasz. Jesteśmy tam obecni jak każdego roku i z każdym kolejnym jest nas coraz więcej. Ale to i tak nie o to chodzi. Nie chodzimy tam żeby było nas widać. Jesteśmy tam, jak i bierzemy udział we wszystkich pozostałych uroczystościach w tych dniach nie po to, żeby lansować się naszymi barwami, lecz żeby pokazać, że słowo PamiętaMY nie rzucamy na wiatr. Odstaw więc lanserkę na bok, kup jakiś znicz i po prostu przyjedź i bądź. O Legię się nie martw.
I widzisz Bracie,co onetowskie kurwy moga zrobic z co roku przekazem .I Ty sie dziwisz,ze uzywam nieparlamentarnego slownictwa?
OdpowiedzUsuńNawet sobie nie zdajesz sprawy jak kacapska partia opanowala Polske.
Dobry ten tekst "do kibiców", ale nie-kibic i tak go nie zrozumie. Dla takiego kogoś gościu w barwach, z szalikiem, to w najlepszym wypadku lanser, a w najgorszym - bandyta.
OdpowiedzUsuńCo do słownictwa - mnie nie przeszkadza. Sam potrafię posłać w przestrzeń niezłą wiąchę i zdarza się to, zdarza :)
A z "kacapskości" zdaję sobie sprawę doskonale, mam to na codzień, w realu.
Dzieks.Az sie boje otworzyc kompa na strony informacyjne.To przeciez dzis Putin z kolegami ma zaprezentowac raport.Na razie pisze z telefonu,bo siedze w samochodzie.
OdpowiedzUsuńJa strasznie przezylem,ten pamietny dziesiaty kwiecien.No ale ja pisobolszewik....
Pozdrawiam.
Ja też przeżywałem bardzo...
OdpowiedzUsuńA raport mnie w ogóle nie interesuje. Po kilkunastu miesiącach matactw i bredni nie spodziewam się niczego zaskakującego.
3m się!
Legionisto
OdpowiedzUsuńNa zgodę prawdziwa ELka
http://3.bp.blogspot.com/-r6Ao8lrDoNI/Th2_gpx5RDI/AAAAAAAACzc/NsJ6TnLaoSE/s320/013.jpg