2010-02-13

Fajny film wczoraj widziałem...

- Momenty były?
- No masz! Najlepiej jak Aleksander Hall zwierzał się, że to on wysłał ZOMO-wców z pałami, żeby pacyfikowali KPN-owców okupujących komitety PZPR! Albo jak Leszek Moczulski z trybuny sejmowej tłumaczył komuchom, co naprawdę znaczy skrót nazwy ich partii!
- ?
- Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji!

***


OK, teraz już poważniej i mniej w stylu duetu Kociniak / Zaorski, bo i film, który wczoraj widziałem nie jest komedią...

Dzięki uprzejmości Autora, Macieja Gawlikowskiego, miałem przyjemność obejrzeć jego dokumentalny film poświęcony Konfederacji Polski Niepodległej, która powstała 30 lat temu, w 1979 r. Partia to dziś zapomniana i wielu ludziom mojego pokolenia kojarzy się niestety tylko z fragmentami "Nocnej zmiany" i jakimiś tam zadymami z czasów przepoczwarzania się prlu w III RP. Młodszym zapewne nie kojarzy się wcale...

Film Maćka nie jest jednak po prostu opowieścią o historii partii Leszka Moczulskiego. Jest czymś znacznie większym i ważniejszym. Jest opowieścią o ważnym fragmencie, czy wręcz nurcie naszej historii dość skutecznie zamiecionym pod dywan.

Ponieważ istnieje wujek Gugiel, odsyłam doń wszystkich, którzy chcieliby zapoznać się z podstawowymi faktami: link. Bardziej dociekliwych zapraszam na oficjalną stronę KPN.

Co mnie w tym filmie poruszyło? Ano parę rzeczy, które zwłaszcza z perspektywy lat "poruszają" bardzo mocno. Pierwsza i najważniejsza z nich, to odrzucony przez Sejm kapeenowski projekt ustawy o restytucji niepodległości. Czy ktoś to jeszcze dzisiaj pamięta? Założę się, że nikt. Hucpa wokół uchwały lustracyjnej zgłoszonej przez Korwin-Mikkego i późniejsza "nocna zmiana" skutecznie przykryły ten "incydent"... Aaale ossssochozii? Ano o to, że KPN zgłosił projekt ustawy, może nie do końca dopracowanej pod względem prawnym, ale jednak ustawy dekomunizacyjnej i lustracyjnej zarazem, czyszczącej żelazna miotłą nader liczne pozostałości po prlu, w tym praktycznie znoszącej potworki prawne prlu, straszące do dzisiaj. O weryfikacji środowisk nie tylko służb specjalnych, ale i palestry - nie ma co wspominać, bo to oczywiste... Projekt został odrzucony przed pierwszym czytaniem i zgodnie przeciwko głosowali nie tylko potencjalnie najbardziej zainteresowani, czyli komuniści, ale i cała tzw. postsolidarnościowa część sejmu, czyli m.in. pp. Kaczyńscy, Macierewicz, Olszewski... Ciekawe, prawda?

Wkrótce potem A. Macierewicz pokazał "pod stołem" niektórym działaczom KPN-u teczkę Leszka Moczulskiego. Żeby się zbytnio nie rozwodzić nad tą ewidentną próbą rozbicia partii napiszę tylko tyle - osobiście nie wierzę w agenturalną przeszłość Leszka Moczulskiego, ale też i nie podejrzewam Macierewicza o "fałszywkę". Teczka była, owszem. Tzw. "sąd lustracyjny", który wsławił się uniewinnieniem TW "Bolka" oczywiście orzekł, iż L. Moczulski konfidentem był, a jakże. To zresztą zrozumiałe - gdyby był niewinny, łowiłby rybki w Arłamowie i chlał z Kiszczakiem, ale ponieważ był kapusiem, to siedział w Barczewie - najcięższym więzieniu w Polsce i w dodatku parę razy dłużej, niż Wałęsa...

OK, żarty na bok. Ta zadziwiająca jednomyślność komuchów i opozycji z Magdalenki, by nie dopuścić do JEDYNEJ w historii próby skończenia z prlem daje mi wiele do myślenia. Mam nadzieję, że Wam też.

No dobrze, ktoś powie zatem, co Moczulski robił na "nocnej zmianie"? Przyznaję, że też mam tu zagwozdkę, choć z czysto ludzkiego punktu widzenia trochę go rozumiem. Sam wkurwiłbym się nieziemsko na ludzi, którzy usiłowaliby rozbić mi moją partię, napuścić przeciwko mnie najbliższych kolegów i oszkalowali mnie jako esbeckiego kapusia. Tym bardziej, że KPN chciał wesprzeć rząd Olszewskiego, ale ponieważ chciał mieć też wpływ na ten rząd - został olany i potraktowany z buta. A Moczulski - najbardziej. A tak na marginesie, to prawdziwym kuriozum w tamtych dniach był Stefan Niesiołowski, który w TV ścierał się z Rokitą jako zwolennik lustracji, potem uczestniczył w "nocnej zmianie", by parę godzin później płomiennie bronić rządu Olszewskiego... :) To dopiero zawodnik :)

KPN miał zawsze "pod górkę". Gdy "ekstremiści" z KOR-u chodzili na swobodzie i udzielali wywiadów zachodnim dziennikarzom - "ekstremiści" z KPN-u siedzieli w kiciu... Gdy rząd Mazowieckiego, a zwłaszcza sam premier trzęśli portkami przed "kolegami z rządu" z ramienia PZPR i ani myśleli dobrać się do komuchom do dupy, nie mówiąc o negocjacjach z Moskwą nt. opuszczenia Polski przez ich wojska - KPN zajmował i okupował komitety PZPR i urządzał blokady sowieckich baz. Metodą faktów dokonanych budynki pezetpeeru trafiały do uczelni, szpitali, bibliotek, aczkolwiek poseł OKP Jan Maria Rokita okazywał niezadowolenie z takiego postępowania, a minister Hall posyłał w bój kohorty ZOMO...

I kto o tym dzisiaj pamięta? Kto pamięta, że to "ekstrema" z KPN wymuszały na kontraktowym rządzie i "wolnym" sejmie nieśmiałe kroki ku autentycznej niepodległej państwowości? A tak było i kiep, kto uwierzył, że to Wałęsa "z Danuśko i dzieciakamy obalył komune", zwłaszcza, że prezio Wałęsa ani słyszeć nie chciał o NATO, czy EWG, ponieważ kapciowy suflował mu wizję Układu Warszawskiego-bis i RWPG-bis...

Czy Polska musiała pójść drogą na skróty, wiodącą do dzisiejszej republiki bananowej zwanej III RP? Czy to jakiś straszliwy spisek pogrążył nas w tym gównie, w którym z jednej strony PiS, a z drugiej PO i jakbyś się człowieku nie wiercił, dupa zawsze z tyłu? Czy mogło być inaczej?

Pewnie mogło. Chyba najrozsądniej ujął to znakomicie komentujący w filmie prof. Antoni Dudek. Mogło być inaczej - zabrakło doświadczenia politycznego, zabrakło zaufania, popełniono wiele błędów. Nie tylko ze strony KPN, ale całej opozycji antykomunistycznej. Czy to się da naprawić? Nie wiem, ale chciałbym wierzyć, że tak.

I jeszcze o samym filmie. Mnóstwo ciekawych archiwalnych zdjęć, wywiadów, rozmów. Kawał zapomnianej niesłusznie historii. Dobre tempo narracji, montaż, ścieżka dźwiękowa. Film wciągający, nie nudny gniot w "zbowidowskim" stylu. Gratuluję Maćku - to kawał rzetelnej roboty i talentu. Bardzo chciałbym polecić ten dokument wszystkim, którym nieobojętna jest nasza najnowsza historia, ale cóż... TVP zamówiła, film przeszedł kolaudację, zaś termin emisji pozostaje nadal nieznany... Chciałbym się mylić, ale obawiam się, że nieprędko obejrzy go szersza widownia...