2012-03-23

Jedność... czego?

Prezes Kaczyński zaapelował o jedność prawicy. Hmmmm... W pierwszym momencie pomyślałem, że Prezes chce zjednoczyć wszystkich trzech, może czterech... ale po chwili zastanowiłem się, czy aby nie przeszacowałem liczby.

Bo apel apelem, wiadomo, że e pluribus unum, jak stoi na wiecznie zielonym dolarze. Wiadomo też, że jak Prezes walnie w szachownicę to od razu brzękną pionki i nawet Poncyljusz sobie przypomni, że półtora roku temu założył bloga w Salonie. Tylko patrzeć, jak odbije się Migalskiemu i Libickiemu.

No ale o co chodzi? Gdzie jest ta prawica, która mogłaby się zjednoczyć pod sztandarami PiS-u? Obawiam się, że jej po prostu nie ma i co gorsza - nigdy nie było. Kiedyś, na przełomie lat 80/90 zeszłego stulecia myślałem przez chwilę, że to RPR, przemianowany później na UPR. Po śmierci Kisiela okazało się jednak dość szybko, że to taki klub dyskusyjny, skupiony wokół zabawnych rozważań o nieistniejącym społeczeństwie w nieznanej nikomu galaktyce, uprawiający swoistą odmianę logiki. Cóż, o wiele zabawniejszy był Stanisław Lem w "Cyberiadzie", nie mówiąc o tym, że jego opowiadania więcej mówiły o jednostkach i społeczeństwie, niż wywody Korwin-Mikkego.

W tamtych odległych czasach za "prawicę" uchodził też np. ZChN, ale żeby w to uwierzyć, trzeba było być prawdziwym moherem z moherem zamiast mózgu. Widocznie było zapotrzebowanie na coś takiego, a kiedy owa partia skompromitowała się doszczętnie, powołano do życia jej mutację o nazwie LPR. Dzisiaj główni "prawicowcy" obu partii skupieni są w i wokół partii lumpenbiznesmenów, nierobów i przekręciarzy. Żeby było śmieszniej, PO też uchodzi za "prawicę", ale w to nie wierzy już chyba nikt przy zdrowych zmysłach, a najmniej ci, którzy pamiętają, skąd temu tworowi wyrosły nogi. I nie chodzi mi bynajmniej o prapoczątki, czyli tzw. KL-D.

Dla mnie prawica to konserwatyzm, rozumiany jako przywiązanie do wartości europejskiej cywilizacji, prymat jednostki nad stadem, wolność w możliwie największym zakresie, odpowiedzialność za słowa i czyny, a także poczucie honoru i lojalność wobec zasad i przyjaciół. Lojalność nie na zasadzie omerty, tylko wynikająca z szacunku do siebie i zasad, o które się walczy. Nie uważam za prawicę tych, którzy walczą z Kościołem, ani tych, którzy nie wychodzą z kruchty i klepią encykliki z pamięci. Nie uważam za prawicę tych, którzy karierę i kasę przedkładają ponad wszystko, za nic mając zasady. Którzy podejmując się działania na rzecz wspólnego dobra tak naprawdę myślą tylko o swoim tyłku.

No więc kogo chce jednoczyć Jarosław Kaczyński? Tych paru ludzi, których można za prawicę uznać chyba już jest w PiS-ie. A reszta? Reszta jest w elektoracie i to on jest najważniejszy, Panie Prezesie. Bo nawoływanie o jedność prawicy w środowisku politycznym, to jak organizowanie Zlotu Prawdziwych Blondynek Po Czterdziestce. 90% będzie przefarbowana, a wśród tych pozostałych praktycznie nie da się znaleźć takiej, która przynajmniej raz nie kładła na włosy jakiejś farby.