2010-01-28

Słoń Ceperu się napiął...

...i - jak stwierdził - "podjął odważną decyzję". Fakt, to wymaga odwagi. Podobnie jak odważna decyzja Gołoty w walce z Tysonem. To naprawdę wymagało odwagi, żeby na oczach pełnej hali i milionów telewidzów spierdolić z ringu. Tchórz dałby się raczej wynieść na noszach, prawda? Dlatego opinie, jakoby Tusk stchórzył uważam za nieprawdziwe i pochopne. Poza tym, o ile "Andrew" G. przy okazji ocalił swoje zdrowie fizyczne, o tyle Donald T. ma szansę na utrzymanie swojej psychiki w całości. Dobre i to.

A teraz trochę bardziej serio.

Po pierwsze, nie przywiązywałbym zbytniej wagi do oświadczeń Tuska. Jemu może się jeszcze parę razy zmienić, zależnie od tego, co pokażą sondaże i jak się będzie toczyła walka na haki buldogów pod dywanem. Ewentualnie - jak zdecydują ci, którzy decydują. Poza tym "powrót rycerza na białym koniu", w ostatniej chwili ratującego III RP przed recydywą kaczyzmu, z pewnością doda otuchy i zmobilizuje stada lemingowych dziewic umysłowych. Na razie legenda dla gawiedzi jest taka, iż rezygnacja ta jest najwyższym dowodem na twardość charakteru i odpowiedzialność za Polskę i setki przygotowanych Yeti i Potworów z Loch Ness, czyli tzw. "projektów", o których PO gada od kilku lat, ale żadnego nikomu nie pokazała.

Po drugie - taki PR i rzewna ballada o twardym szeryfie i odpowiedzialnym Szefie jest zrozumiała w sytuacji, gdy w tym samym czasie kolejny z zaufanych kumpli i podwładnych Szefa poci się pod pudrem, zeznając przed sejmową komisją w temacie różnych szachrajstw, o których czujny Szef ponoć nie miał zielonego pojęcia. Taki ufny był. Ale życie to niezła szkoła i teraz już jest twardy. Aha.

Po trzecie - nie sądzę, żeby dzisiejsza deklaracja Tuska służyć miała "przykryciu" ewentualnych następstw przesłuchania kolegi Miro, choć poniekąd taki też będzie jej efekt. No bo kto spośród przeżuwaczy medialnej papki tak naprawdę kuma, o co w tej komisji chodzi? Zagorzali fani PO i tak wiedzą, że żadnej afery nie było, a to wszystko to tylko hucpa "pisiorów", zagorzali fani PiS-u i tak wiedzą, że "pokemony" to złodzieje i pijacy, bo każdy pijak to złodziej, jak wiadomo.
A ci "pomiędzy"? Ci, którzy się interesują ustawkami, zwanymi "polityką krajową" i tak dotrą do rozmaitych źródeł i jakieś tam zdanie sobie wyrobią.

Po czwarte - jeśli nie Tusk, to kto? Schetyna dzisiaj bąknęła, że może Bronek z Jamajki, albo Radek z Londynu, bo Jurek ze Strasbourga ma zbyt ważną misję, by ją przerywać dla takiej popierdółki, jak urząd prezydenta. Ha! No to zapowiada się ciekawie... Dla młodych lemingów ideałem jest zapewne znienawidzony w pewnym okresie Radzio S., bo to człek światowy, języki zna, ma teścia w New Yorku i kumpli w MI5. Obciachu nie narobi, chyba że każe swoim gościom z zagranicy płacić za wejście do Belwederu i za prezenty, ale o takich detalach lemingi nie wiedzą.

Z kolei jamajski marszałek jest na pewno doskonałym kandydatem dla ludzi poważnych, jak np. panowie od śrubek. A ponieważ to oni mają realny wpływ na to, kto, gdzie i kiedy, a nie lemingi, Radek Dwojga Paszportów raczej nie ma szans.

Jest jeszcze Szef Wszystkich Szefów, czyli Andrzej "Bilderberg" Olechowski, ojciec chrzestny Platzformy, ale on w tej chwili zajęty jest przy SD (nie mylić z Sicherheitsdienst). O Cimoszewiczu nie ma co gadać, bo dla niego już od dawna istnieje tylko jedna rola - tzw. "zająca". Ot, wypuszczą go, żeby charty miały trochę ruchu, a potem z powrotem do pudełka...

Tak to wygląda dzisiaj. Zapowiada się ciekawy rok, nie tylko dla licznych powodzian, których raczej nie minie kataklizm wiosennych roztopów, ani dla drogowców / mostowców, bo roboty przy zniesionych przez lód mostach będzie od cholery, ale i dla zwykłych, nie należących do obu w/w grup obserwatorów farsy nazywanej "życiem politycznym III RP". Nieźle zarobią bukmacherzy i producenci kontenerków mieszkalnych. O ile budżet wcześniej nie zbankrutuje ze szczętem.

I tym optymistycznym akcentem żegnam PT Czytelników :)