2010-05-18

Noc żywych trupów

Kampania powoli się rozkręca, co mnie deczko irytuje, bo za dużo cennego czasu poświęcam na te karykatury polityków, no ale taki już los ciekawskiego ludka, że lubi być na bieżąco :(

W sobotę odbyła się w Polsce tzw. Noc Muzeów. Najwyraźniej, ze względu na transmisję TV, w łazienkowskim Pałacu na Wodzie pozostawiono część eksponatów do niedzieli włącznie, choć lepszy byłby dla nich magazyn u madame Tussaud, niż łazienkowski pałac.

Kustosz tej rupieciarni, czyli kandydat do urzędu prezydenta RP Bronisław hrabia von Server Not Found Komorowski, przeszedł sam siebie. Nie chcąc pozostać w tyle za czołowym okazem ze swojej menażerii, czyli Władkiem Fiki-Miki Bartoszewskim - obraził w krótkich trepowskich słowach Poznaniaków, Krakusów i Szkotów. Ale to był, wicie rozumicie żołnierze, taki kurwa dowcip.

Mimo to gajowy Bronek nie dorównał Skaczącemu Władkowi, który pojechał swoim zwapniałym yntelektem po Grekach, Rumunach, Bułgarach, mieszkańcach Rwandy i Burundi, a na dokładkę po miłośnikach futrzaków.

Inny sklerotyczny dziadzio, czyli reżyser Andrzej Za Całokształt Wajda, ogłosił wojnę domową, a w swym szaleństwie zdobył się na szczerość i przyznał głośno to, co wielu podejrzewało od lat - że "obiektywna" TVN i "ta druga prywatna stacja" to de facto tuby miłościwie panującej nam Placformy.

Działo się, oj działo podczas transmisji z tego zoologu... Komediant Chyra nie obkuł za dobrze tekstu i zapomniał, kogo kazali mu popierać. Inny komediant, niejaki Materna, rozbawił gawiedź dowcipem, że on teraz wyłącza rozum. To tak jakbym ja oznajmił, że wyłączam elektrownię atomową (podpowiedź dla lemingów z PO - nie mam elektrowni atomowej).

Szansonistka Jackowska Kora wyznała, że drogiemu kandydatowi oddałaby wszystko, całą siebie. Z wyjątkiem pieska. Menopauza bywa rozpaczliwa, niestety. Inny zawodowy przygłup, czyli satyryk Majewski Marek zasmuciłby "drogiego Bronisława" (jak hrabiego gajowego nazwał Donald Tusk), śpiewając kuplety o tym, że charyzmę mają psychopaci - wszak człowiekiem charyzmatycznym nazwał gajowego sam tow. Jaruzelski. Napisałem, że "zasmuciłby", a nie, że zasmucił, bo nasz gajowy o IQ trepa z lwp zwyczajnie nie zajarzył.

Trochę żal było mi pana premiera, który słuchając wystąpień kolejnych mówców z trudem ukrywał zażenowanie i smutek. Zapewne czuł się, jako znany podwórkowy futbolista, jak w meczu z chłopakami z sąsiedniej ulicy, podczas którego jego drużyna co chwila strzela samobója, a zawodnicy po każdym golu z dzikim okrzykiem radości huśtają się na trzepaku...

Po zakończeniu meczu pan Donald z ciężkim sercem sprezentował gajowemu swoją, jak to określił - najcenniejszą pamiątkę i trofeum, czyli kibicowski szaliczek. Tym samym lekko obraził choćby Peruwiańczyków, którzy przyznali mu order Słońca Peru, a nawet Niemców, fetujących go niedawno w Akwizgranie.

Ponieważ hrabia KomoroWSI ma bardzo ciężko kapującą mózgownicę i zapewne wszystkie wpadki i gafy konferencji Związku Bojowników o Wazelinę i Dotacje dotrzeć mogły doń najprędzej nazajutrz, po lekturze artykułów z prasy, przetłumaczonych na zrozumiałe żołnierskie zwroty ("ale dałeś dupy, Bronek, no żesz kurwa jego w dupę zapierdolona mać!"), OBOP pospieszył z natychmiastowym pocieszeniem w postaci sondażu, z którego wynika, iż Kongres Geriatryczny w Łazienkach przyniósł wzrost poparcia o kilkanaście procent.

Obawiam się jednak, że nawet w peło nie do końca wierzą w sondaże, bo inaczej młodzi i wykształceni z dużych miast, jak pp. Bartoszewski i Wajda aż tak bardzo nie waliliby w pampersy.

***


Niejako w cieniu kampanii wyborczej na wokandę sądową trafiła ponownie lodziara Beata Sawicka. Zastanowiła mnie jej odpowiedź na pytanie dziennikarza, jak to jest znowu stawać twarzą w twarz z agentem "Tomkiem". Odpowiedź brzmiała: "Jakie wrażenie może mieć ktoś, kto spotyka swojego oprawcę?" [podkr. moje]

Hmmm... Jeden z bohaterów "Przygód dobrego wojaka Szwejka", Szymek z Budziejowic, powiedziałby: "Nachalne są te kurwy i zuchwałe. Żeby jeszcze taka małpa była podobna do ludzi!", ale ja myślę, że była pościel, tj. posłanka miała na myśli wrażenia agenta Tomka.

Naprawdę współczuję chłopu. Powinien dostać dodatek za pracę w szkodliwych warunkach, bo nie dość, że zapewne musiał rujnować sobie zdrowie wchłaniając mocne alkohole i garść viagry przed każdym spotkaniem (znieczulenie i wzmocnienie); nie dość, że rujnował sobie psychikę i poczucie smaku słuchając wiązanek i bełkotu pani "uczycielki" i dyplomowanego pedagoga, to jeszcze musiał czuć się paskudnie moralnie, bzykając lafiryndę o mentalności złodziejki.

Agent "Tomek" to wielki bohater i należy mu się Virtuti Militari. A jeśli kto wątpi i uważa, że to luzik i w ogóle fajny lans śmigać służbowym SUV-em porsche, mieć kaskę, drogie ciuchy i generalnie "robić za Bonda" - niech sobie wyobrazi siebie z Sawicką w łóżku w trakcie tzw. "minety".

Za obrzygane przed chwilą monitory i klawiatury nie odpowiadam. Ostrzegałem, że to blog dla odpornych.

No dobrze, a co, jeśli madame Sawicka mówiąc o oprawcy, miała na myśli agenta CBA? Cóż, wtedy najbardziej pasuje do niej wypowiedź Szymka z Budziejowic. Ostatecznie nikt nie wspomniał o tym, by Tomek brutalnie zgwałcił panią poseł. Sama dawała mu się przecież oprawiać, czyż nie?

2010-05-14

Nie radość

Starość bywa groteskowa i żałosna. I często bywa zaprzeczeniem młodości, wieku dojrzałego. Zastanawiam się czasem nad tym, jaki ja będę za parędziesiąt lat, o ile dobry Bóg pozwoli cieszyć się życiem tak długo i jakoś nie potrafię sobie wyobrazić siebie kłamiącego swoje dotychczasowe życie, priorytety, zasady. I nie znam nikogo ze swojej rodziny, lub znajomych, kto przeszedłby taką zaskakującą metamorfozę. A jednak takie rzeczy się zdarzają, lecz czy to tylko wynik zwapnienia mózgu?

Dostałem dzisiaj link do tekstu Jacka Fedorowicza, zamieszczonego w gazecie, tej gazecie :) Tak, wiem - bojkot itepe, ale cóż zrobić, kiedy popęd eksploracyjny jeszcze we mnie dość mocno buzuje? :) W dodatku lubiłem gościa za jego niegdysiejsze poczucie humoru, za kilka gestów i czynów z przeszłości, za zaangażowanie w oporze przeciwko komunie, za wyraźne NIE! rzucone prlowi, rządom monopartii, cenzurze.

A dzisiaj? A dzisiaj czytam zwierzenia leminga przed licencjatem, ortografią jedynie różniące się od bełkotu dominującego na forum onetu. Pamiętacie te idiotyczne deklaracje anonimowych głupków i nieco upośledzonych celebrytów, że gdy wygra PiS, to oni wyemigrują z Polski? To poczytajcie to (podkr. moje):

Rzuciło mnie za ocean. Na chwilę co prawda, ale nie wiem, czy chwila się nie przedłuży, bo przeczytałem w dzisiejszej "Gazecie", że PiS-owi urosło. Kto wie, czy nie należałoby się zastanowić nad emigracją. Nagła choroba, która ogarnęła kraj w 2005 roku, a która wydawała się chwilowym zaćmieniem, grozi nawrotem.


Ta "choroba, która ogarnęła kraj w 2005 roku" to w końcu nic innego, niż wynik demokratycznych wyborów, w których to wyborcy, a nie moskiewskie politbiuro zadecydowali tak, a nie inaczej. Powinno to być jasne nawet dla leminga, jak równie jasne jest to, że w dwa lata później wyborcy zdecydowali inaczej i przekazali władzę PO. Tak to już bywa w demokracji i powinien o tym wiedzieć człowiek, odznaczony przez ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, m.in. za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, za zaangażowanie w walkę o wolność słowa i wolne media.

Strwożony "nawrotem choroby" Jacek Fedorowicz zastanawia się nad emigracją w stylu godnym pryszczatego leminga... Emigracja, ale nie do USA, broń mnie panie Donaldzie! Bo mimo "paniki" nie można wszak z jednego ogniska zarazy popaść w drugi:

Rozpatrując w nagłej panice wariant dołączenia do tych właśnie rodaków, stanąłem przed problemem, gdzie się ewentualnie osiedlić, i pierwszą moją myślą było: wszędzie, tylko nie tu. Trudno by było żyć w świadomości, że żyje się wśród Polaków, których zdecydowana większość popiera PiS, co potwierdzają rozmowy na miejscu, a także wyniki wszystkich ostatnich wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Dobrze, że Polonia nie wpływa decydująco na wyniki ostateczne tychże, i dobrze, że nie uczestniczy w wyborach samorządowych, bo wtedy nawet wójtów mielibyśmy tylko z PiS-u.


Okropne to by było, prawda? Toż to prawie, jak za pzpru! Co innego, gdybyśmy mieli samych Rychów, Zdzichów i Mirów, w pałacu prezydenckim Bronek "Error 404" Jamajka, cenzura internetu postulowana przez PO, IPN zaorany, Donald kanclerzem, a właściwie podkanclerzem, bo kanclerzowa jest tylko jedna. Wtedy pan Fedorowicz mógłby zaczerpnąć powietrza wolności i demokracji - tej słusznej, rzecz jasna, gdy "chorzy" wyborcy zostaliby wykluczeni z dyskursu, a II prl rósłby w siłę i żyłoby się dostatnio...

Ale mimo "tragicznych wiadomości" z II prlu są i "budujące":

(...) dziś zdołałem przeczytać tylko dwie wiadomości, tę tragiczną, że PiS dogania, i budującą, że kandydaci, w tym Bronisław Komorowski, będą odbywać podróże zagraniczne w celu zadbania o głosy Polaków mieszkających za granicą.


Zaiste, to tragiczne, że "PiS dogania"... Co prawda nie znalazłem jakiegoś uzasadnienia, dlaczego ta normalna w demokracji sytuacja jest tragiczna, ale przecież to tekst dla gazety, a lemingi nie wnikają w niuanse w myśl porzekadła, że "durnej głowie dość po słowie". Lemingom nie przyjdzie też do pojedynczej komórki mózgowej pytanie, po jakiego B. Komorowski będzie odbywać "podróże zagraniczne w celu zadbania o głosy Polaków mieszkających za granicą", skoro "Polonia nie wpływa decydująco na wyniki"? Swoją drogą to miłe, że pan Fedorowicz pisze o Polonii jako o "Polakach mieszkających za granicą", a nie jako o chorych z nienawiści debilach.

Zwapniały autorytet ma też sugestię, jak należy "pozyskiwać" - sugestię w duchu demokracji i wolności, a jakże:

(...) na wszelki wypadek radziłbym rozprowadzać też po cichutku apele, żeby zbojkotowali wybory.


Piękne, prawda? I nie takie głupie, bo akurat w wyborach prezydenckich głosy Polonii są tak samo istotne...

***


Cóż sprawia, że człowiek sprzeciwiający się przez większość życia monopolowi "jedynie słusznej, przewodniej siły Narodu" i walczący o demokrację, staje się wrogiem tejże demokracji i zwolennikiem monopartyjnego zamordyzmu? Czy to towarzyskie koneksje i chęć "zrobienia dobrze" przyjaciołom nawet w imię zakłamania dawnych ideałów, czy też kabaret w stylu "pan każe - sługa musi"? Starcza demencja, czy owoc "kwerendy", jaką Michnik, Holzer i Ajnenkiel odbyli w archiwach MSW w początkach transformacji ustroju komunistycznego na neoniewolnictwo?

Nie podejmuję się odpowiedzi na powyższe pytania. Tak, czy siak - gardzę szczerze.



__________________________________________________________________________