2010-06-28

Będzie o futbolu... bez obrazków :)

O futbolu, bo polityka jest nudna do zrzygania. Wybory prezydenckie i tak rozstrzygną się za tydzień i kto do dzisiaj nie zajarzył, jakim kmiotem i porażką jest kandydat WSI, ten i tak nie zatrybi. Ciekawsze rzeczy dzieją się na południowoafrykańskich mistrzostwach, choć i tu kibolstwo bierze górę.

A na mistrzostwach w RPA ubywa faworytów. Nad finalistami poprzedniej imprezy nie będę się pastwił zanadto, bo jednak coś we mnie zostało z chrześcijańskiego wychowania i nauki. Gwoli sprawiedliwości napiszę jednak, że odsądzany od czci i wiary trener Afrofrancji Domenech w jednym się nie pomylił, a mianowicie w opinii, iż "moi piłkarze to imbecyle". Afrofrancji mi nie żal, ale Francji - tak.

Anglicy odpadli w 1/8 i też mi jakoś ich nie żal. I nie sądzę, że ślepota urugwajskiego arbitra wpłynęła na to, że Angole właśnie się pakują. Afroanglicy po prostu nie mieli drużyny, nie mieli zespołu, w przeciwieństwie do zespołu Reszty Świata, grającego pod szyldem Deutscher Fußball-Bund. Joachim Löw potrafił zrobić z tej zbieraniny zespół grający atrakcyjny, zupełnie nie-niemiecki (trudno się dziwić...) futbol, a przede wszystkim - grający skutecznie. Taka prawda - czy się to komuś podoba, czy nie.

Brazylia, murowany faworyt od zawsze - nie zachwyca. Owszem, canarinhos potrafią zrobić z piłką cuda i to nie w reklamówce Nike, ale na boisku; potrafią strzelić nieprawdopodobne bramki (pomijam "ręczne wspomaganie"), z łatwością wyprowadzać akcje i z równą łatwością odebrać piłkę przeciwnikowi, ale "ustawka" na remis z Portugalią mocno zniesmacza. Lubię patrzeć na Brazylijczyków, bo tam jest mało schematu, mimo wysiłków trenera Dungi i jeśli nie dadzą dupy w meczu z Chile, to pozostaną moim faworytem do majstra.

Holandia to z kolei futbol nudny, acz chimeryczny, znany do mdłości z LM. "Europejski styl" w pełnej krasie, ale bądźmy szczerzy - dotąd Holendrom jeszcze nie zdarzyło się zagrać z naprawdę dobrym przeciwnikiem. Słowacja też na takiego nie wygląda, zatem sprawdzian pewnie nastąpi dopiero w ćwierćfinale i wtedy okaże się, co są warci "pomarańczowi". Na razie to niewiadoma i lepiej się nie napalać, bo wystarczy przypomnieć sobie, jak Holandia została ograna przez Ruskich w ME.

Portugalia. Cóż, jedna Krystyna wiosny nie czyni, zwłaszcza gdy reszta zespołu gra w niższej klasie rozgrywek. W sumie też nie wiadomo, co z nich będzie, aczkolwiek uważam, że maks to ćwierćfinał, a potem do domciu.

Hiszpania to wielkie ambicje, jak zwykle, ale mistrzowie Europy rozczarowują maksymalnie. Chaos, opanowywany tysiącem bezproduktywnych podań między najbliżej stojącymi zawodnikami - z tej mąki chleba nie będzie raczej, to smętna piłka, jaką pamiętamy z występów pewnego katalońskiego klubu...

Argentyna pokazała do dzisiaj, że nie ma drużyny, a co najmniej dobrej pomocy. Masa gwiazd grających na pałę, obrona rozkojarzona, pomocy brak, przebłyski geniuszu u napastników. Tak można dojść do ćwierćfinału, ale co dalej? Nawiasem mówiąc zabawne są te globalne zachwyty nad gwiazdorem prowincjonalnego klubu, czyli Messim - chłopak jak do tej pory nie uzasadnia zachwytów i aktów strzelistych na jego cześć... W cieniu zaś pozostaje świetny rezerwowy wielkiego Realu Madryt, czyli Higuain, który strzelił już cztery bramki... Może nie najpiękniejsze, ale Gerd Müller też nie popisywał się efektami, za to był efektywny wyjątkowo. Tylko że Gerda doceniano, a Gonzalo w cieniu...

Co będzie dalej? A któż to może zgadnąć! Futbol jest nieprzewidywalny, sędziowie bywają ślepi, nikt nie zna konszachtów FIFA z bukmacherami, zatem może zdarzyć się wszystko. Póki co najlepsze wrażenie wywołuje drużyna Deutscher Fußball-Bund, Brazylia jest niewiadomą, a reszta dość cienka. Może najbliższe mecze trochę rozjaśnią obraz...

2010-06-21

Powyborcza mapa Polski

Jak po każdych wyborach, komentatorzy "analizują" rozkład głosów na poszczególne opcje w zależności od miejsca zamieszkania wyborców. A mnie już zabrakło zdziwienia na te głupoty, które cyklicznie od lat czytam, że "kongresówka", że zabór pruski, austriacki... Że "porosyjski" zabór tak, a "poniemiecki" - siak.

A rzecz naprawdę jest znacznie prostsza i nie wymaga cofania się w czasie do czasów króla Popiela. Kluczem jest to, co wydarzyło się po 1945 roku.

Polska jest podzielona, to fakt, ale nie na zamożny, wykształcony zachód i północ, oraz na biedne i ciemne południe i wschód. Polska jest podzielona na "tutejszych" i "nietutejszych".

Od urodzenia mieszkam na tzw. ziemiach odzyskanych, choć były różne przerwy :) I od razu napiszę wprost - wielka liczba mieszkańców tych terenów, to ludzie "nietutejsi". Ich przodkowie, pierwsi osiedleńcy po 1945 r. zostali przez wojnę wyzuci z ojczyzny - tej małej, i tej dużej. Przewieziono ich w bydlęcych wagonach na tereny, o których do powstania DDR nie było wiadomo, czyje ostatecznie będą. Trwali tak w zawieszeniu nie tylko te kilka powojennych lat.

Można się zaśmiewać z Pawlaka i Kargula, którzy szybko przenieśli swoją "małą ojczyznę" na nowy grunt, jak bardzo byli zapobiegliwi i gospodarni. Tacy też byli, owszem. Ale mentalność większości tych pierwszych "osadników" widać do dziś i sprowadza się ona do cytatu z piosenki Kuby Sienkiewicza - "przewróciło się, niech leży". Tak właśnie najczęściej wyglądają gospodarstwa - od Dolnego Śląska po Pomorze, z niewielkim obszarami schludnymi i "porządnymi", jak w Wielkopolsce, czy na Kaszubach. No tak, ale ci gospodarze byli tam od zawsze, nie wzięli się z transportu zza Buga.

Kto nie wierzy, niech się sam przekona - zaczęło się lato, można sobie zrobić w ramach urlopu pouczający rajd po Polsce i porównać "obie ściany".

Inni nietutejsi, zwłaszcza w północnej Polsce, to Ukraińcy przesiedleni w ramach akcji "Wisła". Za komuny np. w dawnym woj. koszalińskim były całe miasteczka i wsie zamieszkałe przez Ukraińców. W kościołach odbywały się msze w obrządku grekokatolickim. Ci ludzie też zostali kiedyś pozbawieni dawnej ojczyzny i podobnie jak bardzo wielu zabużan - niespecjalnie odczuwali przywiązanie i sympatie do Polski.

Dużą część ludności z tych terenów stanowili też tzw. pegeerowcy (co nie jest osobną grupą, bo pegeerowcami byli i zabużanie, i Ukraińcy). Zwróćcie uwagę, gdzie były największe i najliczniejsze pegeery - właśnie na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Prywatnych gospodarstw było bardzo mało, bo warunki "sprzyjały" PGR-om - ogromne, raczej płaskie pola. Kaszubi w większości się uchronili przed "kolektywizacją", bo nawet durni komuniści zdawali sobie sprawę, że najczęściej małe, strome i kamieniste poletka nie nadają się pod kombajny. No i w końcu ktoś musiał coś produkować, a nie tylko marnować.

Dlaczego o tym piszę? O tych dawnych historiach? Ano dlatego, że to nie są tak odległe czasy, jak rozbiory i dlatego, że te wydarzenia sprzed pół wieku ukształtowały mentalność wielu pokoleń, łącznie z najmłodszym.

Po pierwsze - wyzucie z ojczyzny i słabe więzi z "nową, ludową Polską", w konsekwencji - z Polską w ogóle. W niektórych wypadkach - nawet nienawiść lub pogarda wobec Polski.

Nie twierdzę, że to norma, ale z próbki losowej, znanej mi osobiście zakładam, że myślenie w kategoriach patriotycznych dla większość tych ludzi było i jest obce. A ponieważ poglądy i mentalność najsilniej kształtuje najbliższe środowisko, rodzina - jest jak jest.

Ale to tylko jedna strona medalu. Druga to coś, co można określić jako "mentalność popegeerowską", choć nie dotyczy to wyłącznie tego środowiska. Wedle tejże mentalności ukraść - jest dobrze. Wyrolować "karbowego" - czy to kierownik PGR-u, czy prywatny pracodawca - jest dobrze. Być cwaniakiem - jest dobrze. Robić cokolwiek najmniejszym nakładem sił przy możliwie największych korzyściach - jest dobrze. Taki etos był i jest najzupełniej normalny i akceptowany u ogromnej liczby "nietutejszych" - kilka pokoleń na to się złożyło.

Nie dziwi mnie zatem nic a nic, że tutejsi "nietutejsi" wolą UE, niż RP, że podobają im się cwaniaki, że nieróbstwo i "przekręty" nie wywołują u nich dezaprobaty, a wręcz przeciwnie - "swoi chłopcy i dziewczęta, tak trzymać!". Na szczęście Polska "tutejsza", Polska ludzi niewykorzenionych, nie przemielonych i zatomizowanych nadal jest jeszcze liczna. Polska tych, którzy i przed zaborami żyli na tej samej, swojej ziemi, którzy ciężko pracowali na każdy swój sukces, wśród których "Bóg, Honor i Ojczyzna" to część rodzinnej tradycji, a nie propagandowe hasełko "ciemniaków".

2010-06-19

Coluche. 28.X.1944 - 19.VI.1986

24 lata temu zginął w wypadku motocyklowym, potrącony przez ciężarówkę, która stała się bohaterką piosenki Putain de camion ("Kurewska ciężarówka").

Coluche - wolny człowiek, jeden z moich najbardziej ulubionych ludków lat pierwszej młodości... Tzw. komik, kabareciarz. Wolny człowiek, który nie znosił stada - jak ja. Zodiakalny skorpion - jak ja. Skazany w armii za niesubordynację :)

Facet, który kochał życie, kobiety, alkohol, śmiech i szybkę jazdę. Który, w moje urodziny, cóż to był za prezent! - jako pierwszy w historii kabareciarz postanowił wystartować w wyborach prezydenckich, żeby był większy burdel :))

Który mówił 30 lat temu: Najlepszy kandydat to ten, który najlepiej wypada w telewizji. Ludzie nie głosują na prezydenta, tylko na to, co widzą w telewizji.

Który wkurwiał medialny establishment: Les journalistes ne croient pas les mensonges des hommes politiques, mais ils les répètent, c'est pire! ("Dziennikarze nie wierzą w kłamstwa polityków, ale je powtarzają! To jest jeszcze gorsze!")

Prawda, że prawda?

Uwielbiałem faceta, za te jego teksty, że nie jest rasistą, bo jego pies jest czarny. Że największy pechowiec wszechczasów to Gagarin, bo zapierdalał naokoło globu, a i tak wylądował w Sowietach :) Że kapitalizm to wyzysk człowieka przez człowieka, a w socjalizmie jest odwrotnie... :)))

Kurde, brakuje dzisiaj takiego "głupka i komedianta". W Europie, nie tylko w Polsce...

Zastanawiacie się, czy słyszeliście o Coluche'u? Znacie go. Kinomaniacy znają go jako zdobywcę Cezara dla najlepszego aktora, inni na pewno widzieli go choćby u boku Louisa de Funesa w "Skrzydełko, czy nóżka".

Drogi Coluche, Wolny Człowieku - brakuje Ciebie tutaj, na ziemi. Tam, gdzie jesteś, na pewno wszystkim jest weselej... Ale dobrze, że nie oglądasz teraz mistrzostw świata w piłce nożnej. Z pewnością zmartwiłbyś się, że spośród afrykańskich drużyn największy zawód sprawia Francja... ;-)

2010-06-18

Historia się powtarza...

Obrazek takiej sobie sobie jakości, bo z MMS-a... Spuśćmy pojutrze wąsatego idiotę tam, gdzie jego miejsce. Na śmietnik. Bo Polska jest najważniejsza.