2011-06-06

Co się stało z naszą klasą?

To nie jest tekst, do jakich przywykli ci, którzy zwykli czytać moje notki. Może już się starzeję i patrzę z innej perspektywy, ze smugi cienia, a może to ta pogoda, ta pora roku? Nie wiem...

Myślę jednak o tym już od dawna, zatem to chyba nie podeszły wiek :)

Myślę o tym, gdy widzę, jak z SKM-ki raniutko wylewa się tłum młodych ludzi spieszących do szkół, w mroczne poranki zimy i słoneczne poranki późnej wiosny. Kiedy słyszę ich rozmowy o szkole, o grach komputerowych, koncertach i o tym, gdzie kto zamierza pracować w wakacje, żeby zarobić parę groszy. Zwykle rozdają ulotki na ulicach, przy wejściach do przejść pod ulicami, harują jak niewolnicy w tzw. "punktach małej gastronomii", czyli w potępieńczym ukropie przy smażeniu ryb, frytek, hot-dogów.

Często w ich rozmowach przewija się lęk o przyszłość i zniechęcenie do nauki. Ci młodzi i bardzo młodzi ludzie potrafią realistycznie i niestety bardzo sceptycznie oceniać swoje szanse na w miarę spokojne i normalne życie.

W piątek na przystanku Gdańsk Przymorze do kolejki wsiadło sporo studentów widocznej w głębi mojej Alma Mater, czyli Uniwersytetu Gdańskiego. Dziewczyny i chłopcy, ze skryptami, plecaczkami, zaaferowani trwającą sesją egzaminacyjną. Kiedy ja stawałem na tym peronie z książkami, często z plecakiem pełnym "bibuły" lub kaset Kaczmarskiego - ich jeszcze nie było na świecie.

Przeniosłem się myślami w czasie i zobaczyłem siebie - pozornie luzackiego, ale czujnie wypatrującego milicji i obmyślającego trasę ewentualnej ucieczki. Albo zadowolonego po jakimś punkowym koncercie. Albo rozmarzonego po randce. I przypomniałem sobie swoje ówczesne marzenia, nadzieje, wizje przyszłości za lat dziesięć i... chyba nie myślałem w dłuższej perspektywie.

Teraz patrzę na te dzieci i młodzież i serce mi się ściska. Dla jednych głupie lemingi, których bezmyślne, stadne porywy doprowadzają Polskę do nędzy, dla innych durni pryszczaci, którzy chcą zmarnować swój głos na "faszystów". Zależnie od statystyk, sondażu. Nikogo w sumie prawie nie obchodzą ich inne cechy - nikogo z komentatorów życia społecznego, dziennikarzy, blogerów, socjologów.

A stare sępy polityczne czyhają na ich głos, mogący być języczkiem u wagi w rozgrywkach o podział koryta, o kasę, przywileje, medialne show.

Sobotnie popołudnie spędziłem na sopockiej plaży w towarzystwie mojej lepszej i piękniejszej połowy oraz leszka.sopot - starego kumpla z roku, z czasów naszej młodości "chmurnej i górnej". Gadaliśmy i gadaliśmy i w pewnym momencie Leszek powiedział coś mniej więcej w stylu, że "najgorsze jest to, że dla nikogo w polskiej polityce tak naprawdę Polska nie jest priorytetem". W tle, w deklaracjach - i owszem. W praktyce zaś...

Ponieważ tradycja mojego niezgadzania się z Leszkiem jest stara, jak "Solidarność", chciałem lekko zaprotestować. Ale się rozmyśliłem. I dopiero dzisiaj wiem, dlaczego się powstrzymałem.

Właśnie przez te dzieci, tę młodzież dzisiejszą, która kiedyś będzie Polską.

Co my dla nich zrobiliśmy, jaki zgotowaliśmy im los? My, pokolenie "Solidarności" i NZS-u? I ci troszkę starsi, którzy "trzymają władzę", ale są mniej więcej z tego samego pnia? "Co się stało z naszą klasą?" Czy ci młodzi ludzie, ta przyszła już niedługo Polska, nam kiedyś wybaczą?