2011-10-10

Latający Cyrk Monty Palikota

Czytam tu i ówdzie, że to już koniec świata, bo Palikot ze swoim Ruchem Poparcia Samego Siebie wprowadził do parlamentu jakieś dziwne istoty, jakiegoś byłego eseldowca i byłego mężczyznę zarazem, jakiegoś homoseksualistę, kryminalistę, a nawet ponoć niepełnosprawnego umysłowo.

No to pytam się: co z tego? Mało było dotychczas w parlamencie transwestytów, aczkolwiek zmieniali oni "tylko" poglądy i przyprawiali maski, a nie zmieniali płeć i przyprawiali cycki? No, najwyżej przebierali się w babskie ciuchy? Ten/ta od Palikota przynajmniej jest stały/stała w poglądach, jakkolwiek by nie wydawały się komuś głupie, czy szkodliwe.

Mało było w parlamencie kryminalistów? I tylko nie mówcie, że nie wolno tak się wypowiadać, bo wyroków sądowych nie było. Odkąd Tomasz Lis nazwał "Starucha" bandziorem, choć żaden wyrok skazujący dotąd nie zapadł, czuję się usprawiedliwiony, nazywając np. ekipę od "prywatyzacji" z czasów KL-D/UW - przekręciarzami. Nie mówiąc o "biznesmenach" z cmentarza, madame Sawickiej, czy "działaczach" z Wałbrzycha.

"Kochających inaczej" też paru by się znalazło... prawda? Nawet na dość eksponowanych krzesełkach.

O niedorozwojach nawet nie ma co pisać - na moje oko mieści się w tej kategorii co najmniej połowa składu sejmu wszystkich kadencji.

Zatem skąd te pomstowanie na Palikota? Mamy demokrację i nawet największy cymbał ma prawo głosować, a także być wybranym do wyselekcjonowanego grona menażerii nazywanej oficjalnie parlamentem. Bądźcie dumni, że Polska nie jest krajem, który wyklucza z przestrzeni publicznej różne pokemony, czego świadkiem byli wczoraj np. ci wszyscy, którzy oglądali w S24 występ Leszczyńskiego i jego koleżanki z TVP Szczecin :)

Mówicie, że będzie wojna z Kościołem? Ależ ona trwa od dwóch tysięcy lat! Nie dał Rady Hitler, nie dał rady Stalin, to jak może dać radę Palikot i jego groupies? A marihuana? A niech sobie będzie legalna, choć bardzo w to wątpię, by tak się stało. Skoro legalne są fajki i wóda, to czemu nie zioło? W czasach Witkacego, czyli stosunkowo niedawno, różne takie "dopalacze" były legalne i jakoś świat się nie zawalił. Ba, przy okazji takich imprez, jak Jazz Jamboree czuć było trawę na 15 metrów od Kongresowej, a w korytarzach można było zawiesić siekierę. Za komuny. Społeczeństwo zaś nie było tak głupie, jak dzisiaj, jak się zdaje.

A że menażeria Palikota sprawi, że parlament będzie cyrkiem, tonącym w absurdzie? I dobrze. Może wreszcie do wielu dotrze, że tak jest od zawsze.

Na szczęście wygrała Platforma?

Ufff... Nareszcie po wyborach. Mam nadzieję, że kolejność na podium się nie zmieni i Platforma dalej będzie rządzić robiąc "więcej". Może to niektórych czytelników zdziwić, ale ja naprawdę jestem zadowolony z takiego obrotu spraw.

Byłoby rzeczą tragiczną, gwoździem do trumny opozycji, gdyby PO ustąpiła ze stołków i przekazała cały ten syf z rozpadającymi się kolejami, rozkopanymi drogami, zbliżającą się katastrofą gospodarczą - komu innemu, a w zasadzie PiS-owi, ponieważ tak naprawdę to jedyna opozycja antysystemowa.

Główne media, sprzyjające Platformie tak, jak media białoruskie Łukaszence, z dnia na dzień zmieniłyby optykę i już pożeracze telewizji i gazet nie czytaliby o tym, jak to pięknie, europejsko i bogato mamy w Polsce, tylko że jest potworny kryzys, wszystko drożeje, bezrobocie rośnie, inwestycje rozgrzebane i bez sensu, sąsiedzi nas nie lubią, wyprzedziła nas Ukraina i Białoruś, a Euro 2012 to będzie siara kosmiczna. Krótko mówiąc mówiono by i pisano o tym, co naprawdę jest, a baty zbierałby PiS.

Po czymś takim przyspieszone wybory byłyby nieuniknione i PiS wylądowałby twardo na twardym elektoracie 15-20%, o ile nie mniej, a Tusk pojawiłby się na białym koniu jako zbawca. Oczywiście nic by nie zdziałał, bo jakże tak, skoro rządy PiS narobiły takiego chlewu? Usłużne media znowu zapewniałaby, że premier ciężko pracuje pomiędzy meczami, ale przecież nie ma cudów - co on biedny może, skoro PiS tak nachlewił, a i światowy kryzys nie pomaga... Jednak jest coraz lepiej, promy kosmiczne staniały. Poza tym, wicie-rozumicie, sprzedamy Lotos, KGHM, energetykę i jakoś przetrwamy najgorsze, choć biednie. Ważne, że znowu nas lubią w Europie i Angela z troską pochyla się nad naszym losem.

Polski elektorat nieświadomie uratował antysystemową opozycję i nadzieję na zmiany. Bo cóż nas czeka? Ano PO "zrobi więcej" w tym samym kierunku, co dotychczas - koleje będą sypały się bardziej, za rok uczelnie wypuszczą kolejne pół miliona bezrobotnych, koszta pracy na zmywaku w UK potanieją, bo na jeden zmywak będzie już trzech chętnych młodych wykształconych z Polski, podatki na pewno wzrosną, zadłużenie państwa pobije być może rekord Grecji.

I wtedy, być może, do większości elektoratu dotrze, że wybory mają jakiś związek ze standardem życia statystycznego Kowalskiego i nie są oryginalnym wydaniem programu "Idol", czy "Jak oni śpiewają". Że to nie zabawa w stylu "wyślę esemesa na tego młodego z grzywką, bo fajnie się uśmiecha, a nie na tego z zezem, niech spada na drzewo, ha ha!". Bo mam niepokojące przeczucie, od zawsze zresztą, że wybory w Polsce są dla większości rodzajem ankiety takiej samej, jak wybór najładniejszych cycków, czy najbardziej odjazdowej fryzury. Ot, zabawa taka, igrzyska dla gawiedzi, która zupełnie nie kojarzy, że poza uciechą z głosowania są jakieś inne konsekwencje.

Cóż, myśląc o właśnie zakończonym głosowaniu i o stanie Polski nie mogę opędzić się od porównań z prlem, osobliwie z dekadą Gierka. Im dłużej rządził tow. Edward, tym bardziej Polska popadała w długi, a poziom życia dołował z roku na rok. Im bardziej pustoszały sklepowe półki i przybywało kartek na wszystko, tym bardziej media głosiły niebywały rozwój, postęp we wszelkich dziedzinach i powszechną szczęśliwość. Ba, wedle oficjalnych, rządowych danych byliśmy dziesiątą potęgą gospodarczą świata! I już nie tylko lubili nas Sowieci, ale światowiec Gierek miał przecież doskonałe układy z Zachodem. Siermiężny Gomułka straszył Niemcami i imperializmem amerykańskim, a Gierek ściskał się z Nixonem, Fordem, Carterem, Walterem Scheelem, kanclerzem Brandtem i Valérym Giscardem d’Estaingem...

Jak zakończyły się rządy Gierka - powszechnie wiadomo. Czy teraz czeka nas powtórka z rozrywki? Trudno powiedzieć. Wtedy były puste półki, choć ludzie na ogół mieli namiastkę pieniędzy. Teraz bardziej grożą puste portfele. Wtedy istniały wielkie zakłady przemysłowe i nie było bezrobocia. Teraz wielkich, państwowych firm już prawie nie ma, a bezrobocie jest bardzo duże.

Obawiam się jednak, że podbudowane zwycięstwem PO zupełnie przestanie się liczyć ze społeczeństwem i popełni błąd, który doprowadzi do protestów. Może nie tak masowych i nie tak skutecznych, jak przed trzydziestu laty, ale raczej wesoło nie będzie. I prorokowana w retorycznym uniesieniu przez niektórych zdemenciałych staruszków wojna polsko-polska może stać się rzeczywistością. Ale wariant bałkański raczej nam nie grozi, ponieważ Polacy engross już dawno stracili jaja, a rozumem potwierdzają trafność słynnych Polish jokes. Ale to się być może zmieni, kiedy naprawdę solidnie dostaną po dupie.

Będzie ciekawie, w każdym razie.

2011-10-07

Październik, Platforma i śmietnik

W ostatnich tygodniach sporą furorę w internecie i na ulicach (w postaci plakacików i vlepek) robi hasło "9-go października wrzuć Platformę do śmietnika". Cóż, hasło zgrabne, cel zbożny, ale widzę ogromne niezrozumienie metody.

Jak być może wiecie, hasło to powstało w środowisku kibicowskim i jest wyrazem opinii tych wszystkich, którzy rządów Platformy mają po prostu dość. I to do nich kieruję moje słowa, nie do elektoratu PiS, czy innych partii. Do tych, którzy chcą, aby PO przestała wkrótce rządzić naszym nadal pięknym i jeszcze nie zbankrutowanym krajem.

Otóż jest tylko jeden sposób, nie dla wszystkich łatwy do przyjęcia, aby to życzenie z hasła się spełniło - jest nim głosowanie na PiS. Wiem, że dla wielu jest to nie do przyjęcia, ale tym samym oznacza to, że jednak z dwojga złego wolą dalsze rządy Platformy. OK, odłóżmy emocje na bok, choćby na chwilę.

Głosowanie na KNP, PSL (które zresztą aktualnie współrządzi z PO) lub PJN (o komuchach czy zbieraninie dziwolągów od Palikota nie warto mówić) w niczym nie osłabi Platformy, jak też w niczym nie wpłynie na jakąkolwiek zmianę w Polsce.

Powiecie, że Korwin-Mikke, Marek Jurek albo Paweł Kowal mają wielokrotnie lepsze pomysły na Polskę, niż PiS? OK, niech wam będzie. Ale mają też wielokrotnie mniejsze szanse na zrealizowanie tych pomysłów. Nawet, gdyby któryś z polityków tych partii dostał się do parlamentu, to co? Sam jeden albo w kilku przegłosują cokolwiek? No pewnie, że nie.

Platforma może po niedzieli wylądować w śmietniku tylko dzięki zdecydowanemu zwycięstwu PiS. Bo nawet, gdy PiS wygra nieznacznie, to i tak nadal będzie rządzić PO. Media zadbają już o to, by nawet najgłupszy konsument polityki powtarzał z mądrą miną: "No tak, PiS nie ma zdolności koalicyjnej, więc zrozumiałe, że prezydent nie powierzy im tworzenia rządu". A PO będzie miało ową zdolność, a jakże. Czy z PSL, Czy z SLD, czy nawet z Palikotem, jeśli jego pospolite ruszenie dostanie się do parlamentu.

Tylko wzmocnienie partii Kaczyńskiego głosami antypeowców może coś zmienić. W obowiązującej ordynacji wyborczej małe partie nie mają znaczenia i dopóki się ona nie zmieni - nigdy nie będą miały.

Ale zrobicie, jak chcecie, szanowni przeciwnicy obecnego reżimu. Lecz przy głosowaniu starajcie się posługiwać nie tylko sumieniem, ale i rozumem.

Nie bądź frajerem, urna twoja mać!

Nie zamierzam nikogo namawiać do głosowania, ani do olania wyborów, żeby było jasne. Tekst ten kieruję do tych, którzy zamierzają uczestniczyć w wyborach jako głosujący i jako członkowie komisji/mężowie zaufania. Dla przejrzystości, ułożę to w punkty.

Jeżeli idziesz głosować

1. Jeśli, na znak protestu (?) chcesz tylko zaznaczyć swą obecność, ale nie zamierzasz głosować na żadna partię/kandydata do senatu - nie wrzucaj pustej karty do urny. Dajesz komuś szansę, żeby zagłosował za Ciebie... Jeśli już - przekreśl całą kartę i ew. ozdób ją jakimś hasłem protestem, jeśli to ci ulży. Osobiście uważam, że fatygowanie się do lokalu wyborczego, żeby nie zagłosować, jest pomysłem kompletnie idiotycznym, ale cóż, można i tak.

2. Jeśli głosujesz i nie chcesz, żeby jakiś fanatyk (są tacy w komisjach, są...) dostawił chyłkiem jeszcze jeden krzyżyk i unieważnił tym samym twój głos - posmaruj pozostałe kratki świecą! To nie jest ciężka robota, a czasu jest naprawdę sporo. Siądź spokojnie i zrób to.

3. Nie korzystaj z długopisów, oferowanych przez lokal wyborczy. W ogóle nie korzystaj ze "standardowych" długopisów. Weź ze sobą kolorowy flamaster i dodatkowo, poza krzyżykiem przy nazwisku wybranego kandydata postaw np. wykrzyknik (albo dwa, lub trzy, zależy od temperamentu ;-))

Reasumując - nie bądź frajerem, zabezpiecz swój głos! Weź ze sobą kolorowy flamaster i kawałek świeczki.

Jeżeli jesteś członkiem komisji/mężem zaufania


1. W trakcie trwania głosowania notuj:

- ilość osób spoza obwodu, głosujących na zaświadczenia

- frekwencję w ogóle

- wypadki uprawiania agitacji wyborczej w lokalu i w jego okolicy. Przypadki agitacji, sugerowania, jak głosować w wykonaniu członków komisji (zdarza się, zdarza...) natychmiast zgłaszaj przewodniczącemu i dopilnuj, by znalazły się w protokole

- zwróć uwagę, czy przygotowane do wydania karty do głosowania są ostemplowane pieczęcią komisji obwodowej. Karty są stemplowane tuż przed rozpoczęciem wyborów - przewodniczący komisji przed otwarciem lokalu otrzymuje pieczęć i paczki z czystymi kartami

2. Po zakończeniu głosowania:

- domagaj się, aby usunięto wszelkie przybory do pisania przed otwarciem urny. Najpierw będzie sortowanie kart - zwróć uwagę na te karty, które powędrują na kupkę głosów nieważnych/wątpliwych. Przy ich komisyjnej ocenie domagaj się obiektywnej oceny głosów wątpliwych, wedle tych samych reguł (np. krzyżyk "jakby poza kratką" - OK w wypadku partii Y, nieważny w wypadku partii Z - tak nie może być). Domagaj się, by karty bez pieczęci były uznane za nieważne! Patrz uważnie!

- podczas liczenia głosów zwróć uwagę na wszelkie niedokładności - suma głosów ważnych i nieważnych musi równać się ilości wydanych kart do głosowania i nie ma to tamto. Owszem, zdarza się, że ktoś bierze sobie karty "na pamiątkę", ale to baaaardzo rzadki wypadek...

- porównaj wynik frekwencji z ilością kart wyjętych z urny. Frekwencję śledź na bieżąco w ciągu dnia, notuj. Zbieraj dane od poszczególnych członków komisji przez cały czas głosowania i notuj. W wypadku, gdy suma kart wyjętych z urny znacząco odbiega od frekwencji (jest o wiele mniej lub o wiele więcej kart, niż było głosujących) - zażądaj, by uwagi na ten temat zostały wpisane do protokołu - masz do tego prawo

- po spisaniu protokołu sfotografuj go, każdą stronę.

- zdjęcia protokołu i swoje notatki przekaż do komitetu wyborczego swojej partii

Jeżeli jesteś przewodniczącym komisji

1. Pilnuj pieczęci, jak oka w głowie.

2. Pilnuj, by karty do głosowania były ostemplowane.

3. W wypadku stwierdzenia agitacji w lokalu i w jego bezpośrednim sąsiedztwie - interweniuj natychmiast. Każ opuścić lokal osobom uprawiającym agitację, zachowującym się w sposób nieprzyzwoity, będącym pod wyraźnym wpływem alkoholu. W razie oporu natychmiast wzywaj policję.

4. W wypadku łamania prawa wyborczego przez członka komisji (zdarza się) natychmiast wyklucz go ze składu i zgłoś ten fakt do komisji rejonowej. Wpisz to też do końcowego protokołu.

5. Nie uczestnicz w sortowaniu kart i liczeniu, tylko bacznie obserwuj, co robią inni. Ty i tak będziesz musiał wypełnić protokół, zatem nie daj się wkręcić w jakieś zajęcia pod pretekstem, "że się obijasz". Bądź jak belfer na klasówce - patrz, czy nikt nie ściąga :)

To tyle. Zadbajmy o tę demokrację, bo innej nie mamy.

2011-10-06

Wypatroszone lisy i telewizyjne gugały

Obejrzyjcie na tubce wywiady z politykami, które dziennikarze przeprowadzają w Niemczech, Wielkiej Brytanii, USA. A potem Lisa i Gugałę z ostatnich dni. To niewiarygodne, jakim zwykłym, ordynarnym chamstwem charakteryzują się tzw. "gwiazdy" tutejszego dziennikarstwa. Ledwie ukrywana wściekłość i niechęć Lisa, a także bezustanne zakrzykiwanie i nie pozwalanie na wypowiedź gościa w wykonaniu Gugały to cechy najbardziej rzucające się w oczy i uszy. Do pełni obrazu brakowało tylko mundurów, w które Jaruzelski poubierał funkcjonariuszy mediów w stanie wojennym.

To jest upadek. To niczym już nie maskowana stronniczość, skrajna niechęć i pragnienie "zniszczenia" rozmówcy, jak na ubeckich przesłuchaniach. O pierdołach podniesionych do rangi czegoś ważnego (Lis), czy o "wdrukowywaniu" w widzów ewidentnych kłamstw (Gugała) nie warto wspominać. Przypuszczam, że takiego dna nie ma nawet na Białorusi, o Rosji nie wspominając.

Polska to dziwny kraj. Polskie media i rządzący politycy zaciekle bronią interesów i "dobrego imienia" Niemiec lub Rosji, twierdząc przy tym, że to jest najlepsze dla Polski. Takie dno było może przed rozbiorami, gdy ambasador Rosji był najważniejszą postacią w Warszawie.

Igor Janke oburza się na "dziennikarstwo" Lisa, Rada Programowa TVP pisze na Berdyczów, czyli do Rady Etyki Mediów w tej samej sprawie, a niemal jednocześnie Gugała udowadnia, że w chamstwie i pogardzie dla rozmówcy można pójść jeszcze dalej.

A przecież, posługując się słowami Żorża Ponimirskiego, sami wywindowaliście te bydlęta na piedestał. Nie jesteście, dziennikarze, poważną korporacja zawodową, bo żadna poważna korporacja nie pozwoliłaby na to, by prestiż zawodu tak zszedł na psy. Nie od wczoraj tacy "dziennikarze" jak Lis, Gugała, Olejnik, Żakowski itp. itd. pokazują, gdzie mają zasady Karty Etycznej Mediów. Nie od wczoraj media są niczym innym, niż machiną propagandową podporządkowaną w większości jednej opcji politycznej i wielką pralką mózgów, serwującą kłamstwa i oszczerstwa bez żadnej odpowiedzialności.

Dzisiaj najlepsze predyspozycje do zawodu dziennikarza to klinicznie stwierdzony brak kręgosłupa i kompletna nieznajomość podstawowych zasad savoir-vivre'u. Mile widziane wrodzone chamstwo, tupet i niewolnicza dyspozycyjność. Brak podstawowej wiedzy na tematy gospodarcze i społeczne jest dodatkowym atutem.

I co się dziwić, że tzw. "przeciętny Kowalski" jest głupi jak taczka i zagubiony w świecie, jak drops za podszewką? Skoro ludzie, których zawodem jest informowanie dbają głównie o to, by żadna istotna informacja nie przebiła się do jego świadomości i aby żył w matriksie zaprogramowanym przez nadzorców niewolników, jakimi są nadzorcy dziennikarzy?

Polacy nie są głupi. Są nieustannie i skutecznie ogłupiani, trzymani pod medialną narkozą. Kiedyś, za pierwszego prlu społeczeństwo było trzymane za gębę przez SB, MO i ZOMO. Nastąpił jednak pewien "postęp". Dzisiaj te rolę spełniają media, śledzące każdy krok opozycji i pałujące publicznie ludzi niewygodnych dla reżimu.

Kiedyś wzywano do palenia komitetów. Dzisiaj należałoby puścić z dymem redakcje.