Wypatroszone lisy i telewizyjne gugały
Obejrzyjcie na tubce wywiady z politykami, które dziennikarze przeprowadzają w Niemczech, Wielkiej Brytanii, USA. A potem Lisa i Gugałę z ostatnich dni. To niewiarygodne, jakim zwykłym, ordynarnym chamstwem charakteryzują się tzw. "gwiazdy" tutejszego dziennikarstwa. Ledwie ukrywana wściekłość i niechęć Lisa, a także bezustanne zakrzykiwanie i nie pozwalanie na wypowiedź gościa w wykonaniu Gugały to cechy najbardziej rzucające się w oczy i uszy. Do pełni obrazu brakowało tylko mundurów, w które Jaruzelski poubierał funkcjonariuszy mediów w stanie wojennym.
To jest upadek. To niczym już nie maskowana stronniczość, skrajna niechęć i pragnienie "zniszczenia" rozmówcy, jak na ubeckich przesłuchaniach. O pierdołach podniesionych do rangi czegoś ważnego (Lis), czy o "wdrukowywaniu" w widzów ewidentnych kłamstw (Gugała) nie warto wspominać. Przypuszczam, że takiego dna nie ma nawet na Białorusi, o Rosji nie wspominając.
Polska to dziwny kraj. Polskie media i rządzący politycy zaciekle bronią interesów i "dobrego imienia" Niemiec lub Rosji, twierdząc przy tym, że to jest najlepsze dla Polski. Takie dno było może przed rozbiorami, gdy ambasador Rosji był najważniejszą postacią w Warszawie.
Igor Janke oburza się na "dziennikarstwo" Lisa, Rada Programowa TVP pisze na Berdyczów, czyli do Rady Etyki Mediów w tej samej sprawie, a niemal jednocześnie Gugała udowadnia, że w chamstwie i pogardzie dla rozmówcy można pójść jeszcze dalej.
A przecież, posługując się słowami Żorża Ponimirskiego, sami wywindowaliście te bydlęta na piedestał. Nie jesteście, dziennikarze, poważną korporacja zawodową, bo żadna poważna korporacja nie pozwoliłaby na to, by prestiż zawodu tak zszedł na psy. Nie od wczoraj tacy "dziennikarze" jak Lis, Gugała, Olejnik, Żakowski itp. itd. pokazują, gdzie mają zasady Karty Etycznej Mediów. Nie od wczoraj media są niczym innym, niż machiną propagandową podporządkowaną w większości jednej opcji politycznej i wielką pralką mózgów, serwującą kłamstwa i oszczerstwa bez żadnej odpowiedzialności.
Dzisiaj najlepsze predyspozycje do zawodu dziennikarza to klinicznie stwierdzony brak kręgosłupa i kompletna nieznajomość podstawowych zasad savoir-vivre'u. Mile widziane wrodzone chamstwo, tupet i niewolnicza dyspozycyjność. Brak podstawowej wiedzy na tematy gospodarcze i społeczne jest dodatkowym atutem.
I co się dziwić, że tzw. "przeciętny Kowalski" jest głupi jak taczka i zagubiony w świecie, jak drops za podszewką? Skoro ludzie, których zawodem jest informowanie dbają głównie o to, by żadna istotna informacja nie przebiła się do jego świadomości i aby żył w matriksie zaprogramowanym przez nadzorców niewolników, jakimi są nadzorcy dziennikarzy?
Polacy nie są głupi. Są nieustannie i skutecznie ogłupiani, trzymani pod medialną narkozą. Kiedyś, za pierwszego prlu społeczeństwo było trzymane za gębę przez SB, MO i ZOMO. Nastąpił jednak pewien "postęp". Dzisiaj te rolę spełniają media, śledzące każdy krok opozycji i pałujące publicznie ludzi niewygodnych dla reżimu.
Kiedyś wzywano do palenia komitetów. Dzisiaj należałoby puścić z dymem redakcje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz