2011-08-06

Profil seryjnego samobójcy

Nie, w tytule nie ma przejęzyczenia. Ja wiem, że to dziwne, ale III RP, a dokładniej rzecz biorąc - II prl wytworzył specyficzny typ seryjnego samobójcy. Gdzieś tam w świecie, a nawet w naszym grajdołku trafia się czasem seryjny zabójca, ale seryjny samobójca jest wynalazkiem rodzimym, na naszą miarę i możliwości. Tym samobójcą pokazujemy światu, na co nas stać i nie jest to nasze ostatnie słowo :)

Co jest cechą wyróżniającą polskiego seryjnego samobójcę? Z pewnością jest on politykiem, człowiekiem związanym z władzą (byłą lub aktualną), ewentualnie gangsterem z politycznymi powiązaniami. Prawdopodobne jest również to, że jest podobny do prokuratora umarzającego dziwne sprawy "z braku dowodów", a także dziennikarza, który - mentalnie - jest pierwszy na miejscu zdarzenia i od razu wie wszystko. Niektórzy świadkowie twierdzą, że w rysach seryjnego samobójcy odnajdują podobieństwo do przedstawicieli Służby Więziennej, popularnie zwanej "klawiszami".

Inną charakterystyczną cechą polskiego seryjnego samobójcy jest to, że ma specyficzną wiedzę na tematy, które nie powinny być znane gawiedzi. W więzieniach gniją setki różnych gangsterów, ale samobójstwo popełniają jakoś ci, którzy mieli jakiś związek z polityką - np. bandzior o ksywce "Baranina". Tradycyjnie powiesił się w monitorowanej celi, co ponoć stało się bezpośrednią przyczyną rozwiązania specgrupy tajnej policji austriackiej EDOK. Ba! Nasi samobójcy potrafią nie takie rzeczy, jak obwiesić się w austriackim więzieniu...

Inni gangsterzy, związani z zalatującą na milę polityką tzw. "sprawą Olewnika", czyli Franiewski, Kościuk i Pazik również skutecznie się targnęli i również podczas pobytu za kratami. Cóż, depresja wywołana uwięzieniem często tak się kończy...

Ale nie tylko zapuszkowani gangsterzy popadają w depresję. Zdarza się to nawet "królom życia", jak np. Ireneusz Sekuła, w pewnych kręgach znany jako TW "Artur". Parokrotny poseł, były minister, biznesmen i szef Urzędu Ceł parę razy postrzelił się w brzuch, przy czym raz nie trafił. Mógł sobie oszczędzić bólu strzelając w potylicę, ale wcześniej stracił przytomność. Cóż, niezły był z niego biznesmen - pamiętam, jak kiedyś w wywiadzie powiedział, że rozkręcił firmę sprzedając starego "poloneza" i kupując za tę kasę samolot. Ech, miałem 10x lepsze fury, ale nie trafiłem na taką okazję z samolotem, bo też zostałbym chętnie przewoźnikiem powietrznym...

Czasem przyczyną, popychającą ludzi władzy do samobójstwa jest silny wstrząs psychiczny. Takiemu chyba uległ Grzegorz Michniewicz, Dyrektor Generalny Kancelarii Premiera Tuska, a wcześniej członek rady nadzorczej PKN Orlen i przez wiele lat Pełnomocnik Do Spraw Ochrony Informacji Niejawnych. W dniu, w którym z remontu w Samarze wrócił samolot TU-154, który potem anihilował się nad klepiskiem Siewiernyj, pan Michniewicz wziął i się obwiesił. Nagłe załamanie, bo jeszcze tego dnia cieszył się z rychłego spotkania z rodziną w Boże Narodzenie. No tak, ale ten dzień, to był 23 grudnia, tuż przed Wigilią, a wiadomo, że czas Świąt Bożego Narodzenia to okres podatny na samobójstwa.

Informacje niejawne są niebezpieczne z pewnością i silnie mieszają w psychice posiadacza takich informacji. Dowodem na to jest szyfrant Zielonka. Też się powiesił. Ciało, odnalezione po długim czasie zgniło niemal doszczętnie, ale wyciągi z banków pozostały nienaruszone. Z czego wniosek, że lepiej być wyciągiem, niż szyfrantem, dopuszczonym do najściślej strzeżonych informacji.

A teraz Andrzej Lepper. Twardziel, bokser i trybun ludowy, mający dziwnym trafem dostęp do szczegółowych informacji, kto, z kim, gdzie i o której godzinie robił mętne interesy (ciekawskich odsyłam do wypowiedzi Leppera z trybuny sejmowej w 2001 roku, podczas posiedzenia, na którym debatowano nad odwołaniem go z funkcji wicemarszałka sejmu).

Jeszcze przedwczoraj Andrzej Lepper snuł plany na przyszłość, żywił nadzieje, iż jego syn wyjdzie z poważnej choroby, a już wczoraj skorzystał z paska od spodni i powiesił się, przy czym w godzinę później przedstawiciel prokuratury pan Ślepokura stwierdził, że to było samobójstwo. Cóż, jak się trafi ziarno, to nie ma co zwlekać z konsumpcją, czyż nie?

Są takie oszołomy na tym świecie, jak np. Witold Gadowski, którzy zakładają, że cechą charakterystyczną seryjnego polskiego samobójcy jest to, iż nosi mundur, "który dotąd kojarzył się nam z bohaterami" [link]. Ja też się z tym poniekąd zgadzam, aczkolwiek sądzę, że ten mundur seryjny samobójca wkłada tylko na święta państwowe i resortowe. Ale tak czy siak, to kolejny rys do profilu naszego samobójcy.

Z drugiej zaś strony każda seria się kiedyś kończy. A jak twierdzą autorzy hitu "M*A*S*H" - suicide is painless / It brings on many changes...

W oczekiwaniu na te zmiany zapraszam do wysłuchania i obejrzenia fragmentu rzeczonego filmu:



P.S. Nawiasem pisząc, ten samobójca z filmu ma polskie korzenie - to kapitan Walter Kosciusko 'Painless Pole' Waldowski...