2011-06-16

Rękopis znaleziony na pawlaczu

W ręce Redakcji wpadł rękopis, znaleziony na pawlaczu, a datowany 18.10.2007 r. Bezimienny autor opisał w nim fragment typowego dnia z czasów kaczystowskiej okupacji. Ponieważ zbliżają się wybory, a różne źródła przebąkują, że Platforma nasza kochana i najjaśniejszy organ konstytucyjny Donald Tusk (oby jego cień zawsze dawał wytchnienie maluczkim!) nie mają jeszcze 99,9% poparcia, publikujemy ten jakże prawdziwy dokument ku przestrodze tym wszystkim, którzy chcieliby świętokradczo oddać głos na faszystów.

Redakcja

(...) Pana Heńka zgarnęli tuż przed szóstą. Widziałem przez wizjer - kilku osiłków z CBA. Wiedziałem, że tak się stanie, bo mój dobry sąsiad sam kusił los rozpowiadając na lewo i prawo, że zagłosuje na Tuska i wymownie dawał do zrozumienia, gdzie ma zdrajcę Płażyńskiego. Jak nic przybiją mu co najmniej trójkę za podżeganie, obrazę i coś tam jeszcze pewnie znajdą.

No tak - korupcja. Słyszałem, jak sąsiad krzyczał, że to nie korupcja, bo to było przed 1989 i że potrzebował tej żyłki, bo jest wędkarzem, a sprzedawcy ofiarował mydło nie w ramach łapówki, tylko z dobroci serca. A potem się pogrążył, bo mówił coś o przedawnieniu. Aha - wpadł jak śliwka.

Ciągle tam byli, słyszałem łomot wywalanych na podłogę szuflad, brzęk szkła, odgłosy darcia obić z mebli. No tak - meble też z czasów komuny - legalnie ich nie zdobył. Kurde, panika, bo muszę wyjść, tymczasem oni tam są, a przed kamienicą ze dwie tajniackie fury...

Panika podwójna, bo koszulka z Kaczyńskim jest w praniu! W ostatniej chwili przypomniałem sobie, że mam prawie czystą, tę z napisem "Precz z zaplutymi karłami liberalizmu!" i logo PiS-u. Jestem uratowany!

Wychodzę z domu - dwa bysiory oparte o czarne bmw patrzą spode łba i podejrzliwie. Śmiało rzucam im propaństwowe spojrzenie i delikatnie rozchylam kurtkę, niby na luzie. Zauważają napis, kiwają ogolonymi łbami z aprobatą. Udało się!

Staram się iść swobodnie i bez pośpiechu - mimo wszystko wiem, że przyglądają mi się uważnie. Oni nie ufają nikomu, nawet sobie nawzajem. Czytałem o tym w "Wyborczej Podziemia", wstrząsający tekst. Sam ojciec redaktor go napisał. Jest jak zawsze w formie, mimo wyniszczającej zdrowie konspiracji i ukrycia. Znikam za rogiem!

Dyskretnie ocieram pot, niby poprawiając włosy. Ciul wie, gdzie pomontowali te wszystkie kamery. Dobrze, że mam włosy, bo nie wiem, cobym zrobił. Upału nie ma, więc ten pot na czole byłby bardzo podejrzany. Oddycham głęboko i już pewnym krokiem zmierzam do sklepu m.in. zrealizować kartki na śniadaniowe pieczywo.

Niedobrze. Lezie za mną jakiś pies, na oko kundel, ale kto go tam wie na pewno. Na wszelki wypadek zaczynam pogwizdywać niezbyt głośno hymn PiS-u. W razie czego będzie dowód, że nie knuję i jestem szczery. Wchodzę do sklepu, biorę koszyk z reklamą Ludwika Dorna, ale przez szybę widzę, że pies usiadł pod drzwiami. Niedobrze.

Długo chodzę między półkami i zerkam na psa. Siedzi bydlę, ani drgnie. Może go zdalnie wyłączyli, żeby oszczędzać baterie?

Jest źle, bo za długo nie mogę tak przebierać na półkach. Pani Zosia mówiła, że jej kuzynkę za to aresztowali. Że niby demonstracyjnie wybrzydzała. Czuję na sobie spojrzenie sklepowych kamer, mam świadomość, że pies jest za drzwiami, pocę się. Poprawiam włosy - raz kozie śmierć, idę do kasy.

W kolejce znowu ogarnia mnie panika, czy nie za dużo nabrałem do kosza? Bo mogę wyjść na oligarchę - tak pisali w "Podziemnej". Boże dopomóż! Liczę dyskretnie w pamięci i ciągle się mylę, ale przecież i tak nie odniosę na półkę niczego, bo byłby to dowód na jawny bunt, akt obywatelskiego nieposłuszeństwa tak bezwzględnie ścigany! Pisali o tym w "Podziemnej".

Ulga, radość - pierwszy raz dzisiaj. Zmieściłem się w limicie podstawowego koszyka! Instynkt nie zawiódł, wiedziałem co brać, choć myślałem cały czas o tym cholernym psie. No właśnie, gdzie on jest? Jasny szlag, siedzi...

Wychodzę na luzie, pogwizdując hymn PiS-u. Bies z cichym buczeniem wstał i idzie za mną. Czuję go. Zastanawiam się, czy to buczenie było wywołane przez mechanizm uruchamiający psa? Bo jak idzie, to słyszę tylko cak-cak cak-cak. Znaczy łapami po chodniku tak robi. Pocę się, poprawiam fryzurę.

Co za dzień... A to dopiero siódma rano, jeszcze przed śniadaniem. Niby już po szóstej i niby luzik, bo wywlekają o świcie, ale kto ich tam naprawdę wie, faszystów? Pies obwąchuje mi rękę i zrywkę z zakupami. Wiedziałem - zwiadowca. Pocę się coraz bardziej, a tu jak na złość zimno. Jak to wytłumaczę? (...)


W tym miejscu rękopis się urywa. Nie wiemy, co stało się z autorem, jakie były jego dalsze losy i czy szczęśliwie doczekał dnia wyzwolenia spod jarzma kaczyzmu i polityki miłości...

Ponieważ wśród czytelników mogą znaleźć się osobnicy nieczuli na prawdę emocjonalną, pragnący zaś jakichś konkretnych dowodów na to, że rządy miłości są znacznie lepsze dla ludu od kaczyzmu, przytoczymy parę istotnych danych, które każdy uświadomiony wyborca powinien mieć na uwadze:

1) za rządów miłościwie nam panującej platformy udało się zwiększyć motywacje młodych ludzi do wyjazdu za granicę, co nie tylko wiąże się z jakąkolwiek pracą, ale i rozwojem osobowościowym dzięki poznawaniu innych kultur, obyczajów, języków

2) przez wzrost ceny benzyny, średnio z 3,5 zł do 5,2 zł za litr znacząco obniżono ilość irytujących tzw. "korków" komunikacyjnych oraz wypadków drogowych

3) dzięki podniesieniu cen wyrobów tytoniowych (dla przykładu: camele zdrożały z 6,40 zł do 11,30 zł za paczkę) osiągnięto sukces w ograniczeniu szkodliwego nałogu palenia tytoniu, a co za tym idzie - zmniejszono zachorowalność na choroby typowe dla palaczy

4) skutecznie zmniejszono rozmiar uciążliwości, związanych z podróżami koleją dzięki zlikwidowaniu wielu połączeń kolejowych. Za jednym zamachem zmniejszono też łączny czas opóźnień oraz podniesiono średnią jakość taboru kolejowego.

5) Zlikwidowano niepotrzebne tzw. "zakłady pracy", typu stocznie. Mało kto potrzebuje statku, zaś mieszkania - każdy. Dlatego też, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom społecznym, na miejscu zlikwidowanych przemysłowych potworków staną luksusowe apartamenty i centra handlowo-rozrywkowe. By żyło się lepiej!