2011-07-06

Posłuchaj toyah, to do ciebie

Dyskusja, a w zasadzie kłótnia na temat ś.p. Stanisława Barei, jaka przetoczyła się niedawno w S24, zatoczyła szerokie kręgi i dotarła do stóp wieży, na której zasiadł niegdysiejszy "salonowy" blogger toyah.

Oczywiście kolega toyah zabrał głos ("Czy prezes Ochódzki jest Polakiem?"), bo takie jego prawo, na wstępie przyznając z rozbrajającą szczerością, że żadnego filmu Barei nigdy do końca nie obejrzał, a znudził go nawet zestawik 10 wybranych scenek z "Misia", tzw. "Best of Miś", czy jakoś tak. OK, taki gust toyaha, takie poczucie humoru i nie ma co się burzyć. Nawet najzacieklejsi fani Barei nie powinni. Jak wiadomo, gust jest jak dupa - ma go każdy. Słyszałem, że istnieją ludzie, którym nawet nie drgnie kącik ust na skeczach Monty Pythona; tacy, którzy uważają Jasia Fasolę za nudnego, mrukliwego debila, a Groucho Marxa za gadatliwego nudziarza pytlującego niezrozumiale bez sensu. No i w porządku, nie ma sprawy.

Toyah jednak postanowił się wypowiedzieć. Wziął się więc za tego "Misia", którego – jak już przyznałem – nigdy nie miałem okazji, nie dość że w całości, to w ogóle w jakiejś solidnej części obejrzeć. Myślę, że jednak sobie poradzę, a to dlatego, że z tego co wiem, nie ma absolutnie takiej możliwości, żeby ktoś kto widział dziesięć różnych fragmentów filmów Barei, nie mógł tym samym poznać całości jego możliwości. Często tak bywa, że do porządnej oceny pracy artysty trzeba znacznie więcej, jednak jak idzie o Bareję – uważam, że on nie potrzebuje naprawdę o wiele więcej.

Jakbym to skądś znał, tylko skąd? Aaaaach, coś podobnego słyszałem bodaj przed ukazaniem się książki Cenckiewicza i Gontarczyka o Wałęsie. Krytycy tej pracy nie czytali jej, co prawda nie dość że w całości, to w ogóle w jakiejś solidnej części, ale przecież coś tam już na temat autorów wiedzieli, jakieś artykuły i wypowiedzi obiły im się o oczy.

Ale dobrze, niech będzie, że geniusz toyaha wystarczy mu, aby po fragmencie wybranych przez kogoś fragmentów jednego filmu, umieszczonych na YouTube, móc się stanowczo wypowiedzieć o całej twórczości nieżyjącego reżysera. Toyah stwierdza, że Bareja to człowiek jednego pomysłu, który da się w prosty sposób opisać. Tu następuje opis jakiegoś nieśmiesznego totalnie "gagu", wymyślonego przez toyaha jako "kwintesencja bareizmu"... OK i w tym wypadku. W końcu toyah żadnego filmu Barei nie obejrzał nawet w "solidnej części", stąd może nie wiedzieć, że tak płytkich i zupełnie wypranych z dowcipu gagów tam nie było.

Zadowolony z siebie krytyk, opisawszy "własnymi słowami" coś, co wydaje mu się istotą filmów Barei, ironizuje sobie, że wszystko to jest naturalnie okropnie inteligentne, śmieszne, a przede wszystkim bardzo odważne, bo wszyscy przecież wiemy, jak to za PRL-u było ciężko z cenzurą.

I dalej uważam, że nie ma sprawy. Wielokrotnie w życiu spotykałem się z taką sytuacją. Też łatwo mi ją opisać, tym bardziej, że nie jest to twór mojej fantazji:

- Co sądzisz o "Czarodziejskiej Górze"?
- Głupie to strasznie, daj spokój!
- Czytałeś to w ogóle?
- No coś ty! Przecież to głupie!


Przywykłem do takich inteligentów i to mnie nie rusza już wcale.

Zwątpiłem jednak, czy dobrze widzę to, co czytam, gdy kolega toyah wziął się za "odbrązawianie" tudzież "odkultowienie" postaci samego reżysera. I nie o to mi chodzi, że ja uważam Stanisława Bareję za obiekt sakralny, pomnik przyrody w parku polskiej kultury, czy coś podobnego. Niemniej jednak trochę znam tę postać; wiem, jak plotły się śmiesznie i strasznie losy tego człowieka, odznaczonego pośmiertnie przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ale nie będę tu pisał biografii S. Barei - kto ciekaw, może sam bez problemu dotrzeć do poświęconych mu tekstów, wspomnień, dokumentalnych filmów.

Otóż ś.p. Stanisław Bareja jest - zdaniem toyaha - nie tylko miernym wyrobnikiem filmu (OK, już pisałem o gustach, z tym nie zamierzam dyskutować), ale specem od sączenia trucizny, co gorsza - nawet nie wynajętym przez partię... Sączył mianowicie opinię, że Polacy są tak do dupy narodem, że nie zasługują na nic lepszego, niż komuna, ergo był w pewnym sensie prekursorem tego całego nurtu polskiej współczesnej myśli intelektualnej, który tak nas niszczy dziś. Bo śmieszne jest to, że to co pokazuje Bareja to jest Polska i Polacy. Kraj debili, agentów i wieśniaków. Dziwek i idiotek. Kraju gdzie wszystko śmierdzi syfem i starą szmatą.

Poza tym toyah wyciąga z kapelusza (by nie rzec dosadniej) tezę, że twórczość Barei jest wzorowym przykładem polskiej komedii dla wykształciuchów. Cóż, mając czasem do czynienia z "wykształciuchami" odnoszę zupełnie odmienne wrażenie, ale najwidoczniej toyah rozmawiał o tym z całkiem innymi wykształciuchami. No tak, to, a także fakt, iż w filmach Barei występowali aktorzy, których obecnymi poglądami toyah gardzi, usprawiedliwia określenie, iż Bareja jest pieszczochem Systemu - powtórzone w dyskusji pod notką dwa razy. I tenże toyahowy stosunek do Barei wynika wyłącznie z refleksji. I to refleksji bardzo poważnych.

W dyskusji pod notką toyah wykonuje taki unik: Ja w jednym punkcie mojego tekstu nie napisałem, że Bareja był "sługusem reżimu". Nawet tego nie zasugerowałem. Wręcz przeciwnie, wziąłem szczerze pod uwagę, że on mógł komuny nienawidzić dokładnie tak samo jak każdy z nas, a w ostatnim akapicie wręcz wyraziłem przypuszczenie, że on robił to co robił zgodnie z własnym sumieniem. Ja tylko protestowałem, by go nie traktować, jako "naszego człowieka" w całym tamtym żmijowisku, i to jeszcze w dodatku kogoś, kto tam działał niezauważony. Bo Bareja był przez te wszystkie lata reżyserem głównego, najbardziej głównego, nurtu. I wciąż, niestety, nim jest.

Hmmm... Na tej zasadzie można rzec to samo o Zbigniewie Herbercie, Stefanie Kisielewskim, nie wspominając już o Leopoldzie Tyrmandzie, gdyż ostatnio wydane wznowienia jego książek ukazują się w serii... "Biblioteka wykształciucha". Zgroza.

To, że filmy Barei ukazywały się zaledwie w paru kopiach, a tomiki Herberta w śladowych nakładach - nie ma znaczenia. "Kisiel" zaś to w ogóle była nomenklatura pełną gębą - nie tylko należał do ZLP, czy był prominentem w Związku Kompozytorów, ale był nawet posłem do prlowskiego sejmu! A jego syn nagrywał płyty na Zachodzie! Ponadto wszyscy trzej wyżej wymienieni pisywali w "Tygodniku Powszechnym", a wiadomo, że dzisiaj "TP" stoi tam, gdzie połowa aktorów z filmów Barei, a gdzie wcześniej stało ZOMO! I wszystko jasne...

Szanowny toyahu - wspaniale "rozprawiłeś się" z "kultem" Barei... Kultem, którego zwyczajnie nie widzę nigdzie. Ot, mnóstwo ludzi dobrze się bawi na jego filmach (wiem wiem, tępe wykształciuchy), sporo osób, w tym ja, uważa, że nikt nie stworzył lepszej syntezy prlu, przemycając przy tym nie tylko zabawne i do bólu celne złośliwości wobec systemu, ale także wielokrotnie przypominając Polakom o wartościach, które trzeba pielęgnować i które stanowią o naszej tożsamości (polecam np. końcową scenę "Misia", czy odcinek "Zmienników" pt. "Podróż sentymentalna")

I przeszedłbym nad Twoją "krytyką" do porządku dziennego, wzruszając może lekko ramionami i ziewając, ale jedno mi się cholernie nie podoba - to, że odzierając ś.p. Stanisława Bareję z "kultu", który sam mu przypisałeś, jednocześnie spróbowałeś odebrać mu wszystko, co przypuszczam było dla niego ważne i za co szanują jego pamięć ci, którzy w przeciwieństwie do Ciebie obejrzeli te filmy i wiedzą co nieco na temat życia ich twórcy. To, co zrobiłeś, jest nie tylko zwyczajnie głupie ale i podłe.

A doskonale podsumował taki mechanizm niezawodny Marcin M. Brixen w opowiadaniu pt. "Jak Kubiak kolaborantem został".

12 komentarzy:

  1. Freemanie!
    Myślę, że w sposób niezamierzony (znam cały wątek od wista X.Busoni) uruchomiłeś mechanizm, odpowiedzialny za otwieranie wieczka pewnego nieprzyjemnego pudełka. Zawartość, która się rozlała, już bez potrzeby wnikliwego badania, okazuje się substancją mało estetyczną ze względu na swą proweniencję. W niej teraz, ze względów oczywistych, nie można zrobić bezpiecznego kroku, który ocali stan nogawek.
    I powiem Ci, że protetyk ze mnie marny, ale przeczuwałem nadejście nieuniknionego:)))
    Jak zawsze chodzi w tym wszystkim o poczucie smaku. Lub jego brak.
    P.S.
    Cieszę się, ze wróciłeś na S24.
    Pozdrawiam w miejscu, które jest neutralne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście profetyk, ale protetyk też:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepis na zrobienie z Fredry zajadłego antypolskiego pisarza, a kto wie czy nie agenta carskiej Ochrany i duchowego protoplasty KPP :)

    Urodził się w roku Drugiego Rozbioru Polski co samo w sobie nie jest grzechem ale zważywszy na późniejsze wypadki było znakiem (albowiem nie ma przypadków są tylko znaki). Na imię miał Aleksander. To niby też nie jest dowodem ale mógłby imię zmienić. Nie wiemy jakie imię przybrał na bierzmowaniu i czy w ogóle był bierzmowany, ale nie mam pewności, że nie wziął sobie Mikołaj. Oczywiście głównym dowodem jest jego twórczość. Żadnej jego sztuki nie przeczytałem a i ekranizacji obejrzałem tylko kawałek bo mię to plugastwo odrzrzuciło. Ale wiem o czem zdrayca i kolaborant pisał. Szlachtę, tę sól ziemi, co to panie armaty pod Stoczkiem, rzeź Pragi, Marsz Żuławów, aż łza się kręci i dusza boleje, tę szlachtę wykpiwał. Zamiast uwieczniać panie czyn powstańczy nie dość, że pisał o dupie Anieli czy innej Klary chuci birbantów, podlecach co ojczyznę umęczoną doprowadzili do upadku, to wzorców nie daje, drogi nie wytycza, przykładu nie wskazuje. Kosmopolityczny Papkin tylko dla niepoznaki ukazan jako idiota... I tak dalej w ten deseń. Gdzie męczeństwo, gdzie krew przelana? A wszeteczne wieszydła cuchnące chlewem, na pohańbienie języka kazań Piotra Skargi? Znają niektórzy (ja tylko ze słyszenia od podwórkowych chamów) wyuzdanie Fredry afirmację wulgarności wstrętney y haniebney, pochwałę zwierzęcych instynktów, rozwiązłości obyczajów, obrzydliwe na manowców prowadzenie.

    Teraz przeprowadzę dowód najoczywistszy, któren każdego patriotę przekona do, że farbowany hrabia Fredro był wściekłym polonofobem prowadzącym naród na zatracenie. Nie przypadkiem ekranizacji "Zemsty", oj nie przypadkiem Bohdziewicz dokonał w 1957, po Poznańskim Czerwcu, po zdławieniu nadziei. Gdyby Zemsta nie była sztuką ziejącą nienawiścią do polskości to albo taśmy by nie dostał, albo cenzura filmu nie przepuściła. Muzykę, panie, do tej ohydy, skomponował prlowski poseł Stefan Kisielewski, farbowany opozycjonista, który upasł się na dietach od Gomułki. To jeszcze nic. Ostatecznym, Panie Freeman, potwierdzeniem szatańskiej przewrotność Fredrowego pisania, niewysłowionej nienawiści Fredry do wartości, zemsty na Polsce i wszystkim co miłują Coryllahy), jest ekranizacja Wajdy. Tak, tak. Właśnie tego Andrzeja Wajdy, któren oczywizda nie przypadkiem wybrał Fredrę. Powierzenie roli Papkina zbokowi Polańskiemu to też oczywisty dla każdego znak. No niech mnie tu czeluści piekielne pochłoną, jeżeli to co napisałem nie jest świadectwem. Powtarzam nie ma przypadków są tylko znaki.

    Na miły Bóg ze wszystkim można przedawkować. Najgorsze jest to, że jeżeli ktoś w uniesieniu wytapetuje rycinami Grottgera kibelek za stodołą, staje się pretekstem do wyśmiania nie tylko głupiego pomysłu. Niestety.

    O głupocie Coryllusa już się byłem wypowiedziałem tutaj:
    http://niezalezna.pl/12803-krytyka-filmow-stanislawa-barei

    To jest dopiero egzemplarz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowny Wolandzie - mnie się kurewsko nie podoba ta cała nagonka na s.p. Bareję, ktora rozpoczęła się w "mainstreamowych" mediach i trwa na blogach. Na blogach również ludzi zacnych, co gorsza.
    Argumenty wysuwane przeciw nieżyjącemu reżyserowi są tak pokraczne, że właściwie nie sposób z nimi polemizować sensownie... Można jedynie bronić człowieka, który już się bronić nie może.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. @nielubiegazety2

    Dobry przykład z hr. Fredrą :) Właściwie - zgodnie z metodologią "krytyków" Barei, można rzec, że rozstrzygającym dowodem na jego "antypolskość" jest nawet nie tyle to, że przedstawił Polaków jako pieniaczy, złośliwców, wyrachowane dziwki i tępych pachołków, ale to, że jego "Zemstę" przeniósł na ekrany Wajda, wykorzystując takie "szemrane" postacie, jak właśnie Polański, Buzkowa, czy Olbrychski :)

    Twoje komenty na "niezależnej" przeczytałem. Sapienti sat. Mnie przynajmniej - całkowicie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. @Freeman
    Nie było mnie, jak wiesz, więc trochę to trwało. Ale dziś, proszę Cię bardzo. Jestem gotowy.
    Przede wszystkim, gdybyś się tak nie unosił, to z tym Cenckiewiczem byś nie wyskakiwał, bo świetnie powinieneś wiedzieć, że oni wiedzieli, że Cenckiewicz kłamie, mimo że go nie czytali, a ja wiem, że Bareja jest do bani, bo go znam z fragmentów. A do tego by coś oceniać znając tylko fragmenty, nie trzeba być geniuszem. To potrafi każdy. Nawet Ty. Nawet ja.
    Zwróć uwagę, że w tym momencie polowa Twojego tekstu nadaje się już do kosza.
    Teraz część druga. I tu po kolei:
    1. To że Lech Kaczyński dał Barei pośmiertnie order nie ma znaczenia od czasu, jak chciał dać order za życia Michnikowi, tylko ten go nie przyjął. To też jest argument na którym popłynąłeś wyjątkowo marnie.
    2. Podtrzymuję tezę, że Bareja to jest polska komedia dla wykształciuchów. I potwierdzam, że, głosząc ją, opierałem się na swoich doświadczeniach z "moimi" wykształciuchami, a nie "Twoimi". Jak inaczej sobie to wyobrażałeś.
    3. Może Cię to zdziwić, ale ja Herberta, Tyrmanda i Kisielewskiego cenię nie za to, że byli wielkimi bojownikami i wspaniałymi ludźmi, ale za ich twórczość. Barei za jego twórczość nie cenię, bo - jak już to pisałem - uważam go za kiepskiego reżysera.
    Muszę tu osobno powiedzieć coś na temat Herberta. Gdyby nagle miało się okazać, że Herbert współpracował z bezpieką, moja opinia na temat jego wierszy pozostanie bez zmian. Również nie zmienię swojej opinii na temat jego zasług dla Polski i je niepodległości. Wiesz dlaczego? Bo nawet jeśli on był pijakiem i dziwkarzem, to jego refleksje na temat człowieka i życia fruwały znacznie wyżej, niż grepsy Barei odnośnie głupich kelnerek, chamskich urzędników i dziurawych chodników. Na tyle wysoko, że gdyby nagle Tusk uczynił je lekturą obowiązkową każdego wykształciucha, to i tak on by je wchłaniali je wyłącznie z obowiązku, a nie z gorejącym sercem - jak Bareję.
    Zgadzam się więc - zgroza!
    4. Tomiki Herberta nie ukazywały się w "śladowych" nakładach. Były do kupienia tak samo jak w ogóle do kupienia były książki. A więc z trudem. A analizy jego wierszy musiałem się uczyć w komunistycznym liceum tak samo jak wierszy Mickiewicza. Młody jesteś i gówno wiesz.
    5. Brixen nie jest dla mnie autorytetem, a już zwłaszcza od czasu, jak się na mnie obraził za to, że nie lubię Harrego Pottera.
    Ty własnie pokazałeś, jakie tego typu emocje są typowe. A więc, rzeczywiście - gust jak dupa, tylko niech ktoś mi powie, że Zośka jest szpetna!
    Proponuję - jeśli wolno - żebyś sobie strzelił kielicha i się uspokoił.

    OdpowiedzUsuń
  7. O w morde???
    Znaczy sie "glownodowodzacy swym przerosnietym ego" zawitali.Dobrze,w panstwie rajTuska Prawda i tylko prawda-cale dobe-36 h/g....
    Tera bedzie elaborat;

    Ja w zyciu Romana,a jestem najprawdopodobniej i od gospodarza i od odwiedzajacych,deczko starszy,nie przypuuszczalbym,ze Bareja i jego spostrzeganie kacapskiego swiata,wyzwola dzis takie emocje.
    Ja zupelnie z boku,wolnosc moja kochana,bo "Misia",czy "Alternatywy four",obejrzalem dopiero w wolnym Kraju-ale ja nie o tym.
    Moj sp.Ojciec splodzil mnie w srodku jak moja mama mowila"kacapskiego kataklizmu".Ja rowniez pamietam co nieco,jako malolat 1970-Wybrzeze,pozniej juz Radom,Ursus,po kilku nocach na dolku-nie o tym.
    Moglbym sie zgodzic z sugestiami pewnymi/wracam do Bareji/,ze to taki wentyl byl.Kto zyl w tamtych czasach na biezaco,moze tak to i odbieral.
    Smieszne jest to,ze teraz.Ludzie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Za chwile/notabene Nalberczak w monologu,jak to organizuje sobie dojazd do pracy w W-wie,jest genialny/bedzie tak samo.
    Mialem na poczatku napisac"Wiec"
    Rudy pudel Anielki,przeciez w bawelenki nie owija-tylko mowi prawde./polecam tekx Nicponia/,
    te prozne przepychanki ludzi,ktorych szanuje sa kurwa nie na miejscu.
    O to tyle.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. @toyah

    Przede wszystkim, gdybyś się tak nie unosił, to z tym Cenckiewiczem byś nie wyskakiwał, bo świetnie powinieneś wiedzieć, że oni wiedzieli, że Cenckiewicz kłamie, mimo że go nie czytali, a ja wiem, że Bareja jest do bani, bo go znam z fragmentów. A do tego by coś oceniać znając tylko fragmenty, nie trzeba być geniuszem. To potrafi każdy. Nawet Ty. Nawet ja.
    Zwróć uwagę, że w tym momencie polowa Twojego tekstu nadaje się już do kosza.


    Gówno prawda. Gdyby ktoś zrobił składankę tekstową "Best of toyah" i zamieścił w niej jakieś fragmenty Twoich tekstów, być może wielu uznałoby, że jestes "do bani". Tak zresztą można zrobic ze wszystkim. Ja uważam, że aby móc sie tak stanowczo o kimś wypowiadać, jak Ty to zrobiłeś, istnieje wymóg bliższego zapoznania się z tematem. Jet to wymóg zwykłej przyzwoitości przynajmniej. Dlatego kazdy tekst typu "nie widziałem / nie czytałem. ale..." w całości nadaje sie do kosza. Zwłaszcza, gdy ktoś nie zna w całości nawet jednego dzieła danego autora, a porywa się na ocenę całej twórczości.

    Zresztą, powtarzam po raz n-ty: nie chodzi o to, czy Ty i Twoi fani uważacie Bareje za wybitnego reżysera, czy nie; czy uważacie jego filmy za "kultowe", czy nie - to akurat bez znaczenia.

    Ale pozwoliłeś sobie, Ty i Twój chórek, w którym dominuje niejaki "Bialkowski", na snucie obrzydliwych insynuacji pod adresem nieżyjącego filmowca, o którym wszelkie zachowane informacje świadczą, że był tzw. "porządnym człowiekiem". To mnie wkurwiło, nic innego. Że zebrała się grupka "katonków" i dawaj flekować Bareję, jak to robili niechętni mu ludzie na kolaudacjach i w recenzjach. No wicie, rozumicie, facet był wpisany w system i go legitymizował... Może nieświadomie, ale przecież gdyby był groźny dla systemu, to zostałby zabity przez nieznanych sprawców, albo co najmniej zamilczny... No i z tym, czy nieświadomie, to też nie wiadomo, dowodów nie ma... A któż tam grał w jego filmach? No wiecie, ci wszyscy obecni platformiarze, więc dzisiaj Bareja pewnie byłby w komitecie poparcia Komorowskiego i ogłupiał, albo wyzywał wręcz Polaków jak Bartoszewski... I tak dalej, itp.

    To jest po prostu obrzydliwe. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi, którzy nie zaryzykowali za komuny choćby rozrzucaniem ulotek, albo spierdolili z Polski, jak już było można. A że Bareja mocno wspierał tzw. "podziemie", to co? "A Maja Komorowska recytowała wiersze po kościołach!" - mniej więcej taka jest odpowiedź.

    Że ś.p. Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie S. Bareję? To w/g Ciebie (...)nie ma znaczenia od czasu, jak chciał dać order za życia Michnikowi, tylko ten go nie przyjął. I znowu bez sensu. Czy nam się to podoba, czy nie, widocznie Michnik zasługiwał na order za to, co robił w czasach prlu. A że nie przyjął? Jego sprawa. Może "brzydził się", że pośrednikiem jest znienawidzony przezeń prezydent, może uznał, że nie zasługiwał jednak. Powtarzam - jego sprawa. Co to ma za związek z Bareją? Równie dobrze można powiedzieć, że wszyscy odznaczeni za kadencji Lecha Kaczyńskiego to NIC, bo skoro Michnik nie przyjął...

    Mylisz się, pisząc, że tomiki Herberta nie ukazywały się w "śladowych" nakładach. Były do kupienia tak samo jak w ogóle do kupienia były książki. Ja pamiętam co innego. Ale może na Wybrzeżu było gorzej z zaopatrzeniem, niż na Śląsku, OK. A już "argument" młody jesteś i gówno wiesz rozwalił mnie maksymalnie...

    Tak trzeba było zacząć i skończyć "polemikę". Na taki argument nie ma mocnych.
    Bo o co mi chodziło i jakiej natury był mój "sprzeciw" - nie dotarło nic a nic.

    OdpowiedzUsuń
  9. @legionista

    Przepychanki są próżne, to zresztą widać doskonale na tym przykładzie.

    Toyah jest geniuszem, a jego słowo - prawem... Się mi nie chce już.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytam...oyahow,poniewaz,choc mi bliscy ideowo/w morde/,sa geniuszami,a ja ot takich zwyklem sie czymac z daleka....
    Wiesz z drugiej strony szminki szklanki patrzac-to tez maja racje....chyba mnie pojebalo?????????.
    Mnie jak wiesz, kibolskie nawyki zostaly,wiec wyciagam reke/nie po piec piw/,ale z "elka".
    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie twierdzę, że toyah w ogóle nie ma racji. Twierdzę, że akurat w tym wypadku nie ma racji i brzydko obszedł się ze ś.p. Bareją.
    Pozdro, (L)egionisto :)

    OdpowiedzUsuń
  12. @Freeman
    Nic z tego. Ja nie mówię o sytuacji, gdy ktoś Tworzy kompilację w złych intencjach. Jak ktoś stworzy kompilację w złych intencjach, to nawet Led Zeppelin może się okazać do dupy. Natomiast, ja nie muszę znać całej twórczości Krzysztofa Zanussiego po roku 1980, nawet nie muszę znać jednego jego filmu z tego okresu w całości, żeby wiedzieć, że to jest wstyd i porażka. To jest tak oczywiste, że gdybyś nie miał fioła na punkcie Barei, to byś to wiedział.
    Ja nie mam na sumieniu żadnych, jak piszesz, "insynuacji" pod adresem Barei. Więc się uspokój.O ile nie uznamy, że insynuacją jest stwierdzenie, że on był reżyserem mainstreamowym. Jeszcze raz Ci powtarzam, choć jest to dla mnie sytuacja żenująca jak cholera, że ja tych aktorów wymieniałem nie po to, żeby nawiązywać w jakikolwiek sposób do komitetu poparcia Komorowskiego, ale żeby pokazać, że on był właśnie reżyserem mainstreamu.
    Moje odniesienie do Michnika podtrzymuję. Skoro Kaczyński dał order Michnikowi, to ordery przestają stanowić argument. O ile oczywiście nie zgodzimy się, że zasługi Barei dla wolnej Polski są takie jak Michnika, Łuczywo, Lityńskiego i Wujca. Co do tego - zgoda. Niech będzie - zgoda.
    A Misia i tak uważam za oczywisty syf.

    OdpowiedzUsuń