Poseł Niesiołowski zawsze był bojowy
...aczkolwiek ta bojowość przyjmowała różne oblicza.
Niedawno pan poseł, znany w niektórych wstecznych kręgach jako Stefek Burczymucha, okazał bojowość godną damskiego boksera wszechwag wobec pani Ewy Stankiewicz, aczkolwiek w obliczu związkowców trzymał swoje szczękoczułki na wodzy. Co prawda w tzw. międzyczasie naubliżał posłankom PiS - Jolancie Szczypińskiej i Dorocie Arciszewskiej-Mielewczyk, ale to chyba dla wprawy, w myśl zasady, że godzina bez utoczenia piany z pyska, to godzina stracona.
Mniej więcej dekadę wcześniej, równie bojowo, pan poseł walczył o względy PiS i Jarosława Kaczyńskiego opluwając Platformę Obywatelską na łamach "Życia", a nawet "Gazety Wyborczej". Oto przykłady:
Uważam, że PO to twór sztuczny i pełen hipokryzji. Oni nie mają właściwie żadnego programu. Nie wyrażają w żadnej trudnej sprawie zdania. Nie występują pod własnym szyldem, bo to ich zwalnia z potrzeby zajmowania stanowiska w trudnych sprawach. To jest oczywiście gra na bardzo krótką metę. Udają, że nie są partią, a nią są. Udają, że wprowadzają nową jakość, że są tam nowi ludzie. (...) O PiS nie chcę mówić. Tam są moi przyjaciele. (...) Samego PiS nie chcę oceniać, jest tam dużo wspaniałych ludzi.
Wywiad pt. "Naśladujmy Litwę", Życie 01.08.2001
Półtora miesiąca później, w "Gazecie Wyborczej" (19.09.2001, "Świecące pudełko"):
Platforma jest przede wszystkim wielką mistyfikacją. (...) W istocie jest takim świecącym pudełkiem. Mamy do czynienia z elegancko opakowaną recydywą tymińszczyzny lub nowym wydaniem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, której kilku liderów znakomicie się odnalazło w PO.
Czy Niesiołowski liczył na jakieś frukta, czy po prostu tak został zadaniowany, trudno powiedzieć, jako że umizgi do PiS polegające na krytyce PO na nic się nie zdały. Być może Kaczyńskiego zniechęciła "bojowość" mesje Stefana okazana jeszcze wcześniej, a mianowicie u schyłku epoki gomułkowskiej, kiedy to późniejszy poseł okazał "bojowość" zgodnie z definicją ś.p. Kisiela, a mianowicie - bał się.
A ponieważ jakiś rok temu pan poseł, pieniący się jak mydło (jak zwykle zresztą), rzucił w programie Moniki Olejnik zdanie: "Istotą Radia Maryja jest kłamstwo i nienawiść, istotą chrześcijaństwa jest prawda", wypada rzec jeszcze parę słów prawdy na jego temat, jako że kłamstwo i nienawiść i mnie są obce. A prawda wyzwala.
Otóż prawdą jest, że pan poseł Stefan Niesiołowski to tchórz i kapuś. Niestety, po aresztowaniu przez SB już pierwszego dnia (20.06.1970)zakapował swojego brata Marka, Benedykta Czumę, Huberta Czumę, Andrzeja Czumę, Wojciecha Mantaja, ks. Lubomirskiego, ks. Boguckiego, Witolda Leśniaka i Andrzeja Woźniackiego. Dziewiątego dnia po aresztowaniu poszedł na całość i zakapował swoja narzeczoną, panią Elżbietę Nagrodzką, której oddaję głos:
Prawda znajduje potwierdzenie w dokumentach IPN,że zostaliśmy aresztowani 20 czerwca 1970 roku.I pierwszego dnia śledztwa, od pierwszego przesłuchania, Stefan Niesiołowski zaczął zeznawać. A ponieważ należał do ścisłej grupy przywódczej i miał wiele do powiedzenia, a większość członków RUCHU pozostawała jeszcze na wolności, jego zeznania były dla Służby Bezpieczeństwa niezwykle cenne.
W efekcie następowały kolejne aresztowania. Ja z kolei – wystarczy spojrzeć na dokumenty z IPN - tak jak się umówiliśmy, opowiadałam, że nie ma żadnej grupy RUCH, że nigdy o tym nie słyszałam, że ze Stefan Niesiołowskim i Andrzejem Czumą spotkaliśmy się towarzysko - budząc zresztą wściekłość SB-ków, którzy o wszystkim bieżąco byli informowani przez Niesiołowskiego.
Jakież było moje zdumienie, kiedy po 10 dniach takiej zabawy śledczy pokazali mi zeznania Niesiołowskiego, gdzie obszernie opowiada o przyjaciołach, o mnie, że byłam w grupie,która miała wysadzić w powietrze Muzeum Lenina, za co wtedy (czasy Gomułki) groziło mi - jak poinformował moja matkę prokurator Janusz Michałowski - 13 lat więzienia.
(...)
A potem, manipulując faktami, zaczął budować swój image bohatera RUCHU. Wraz z upływem czasu rosła jego odwaga, powiększały się zasługi dla Ojczyzny, czyny nabierały znamion bohaterstwa. Wzrastał nawet jego status klasowy! Jeszcze w "Wysokim brzegu" czytamy, że urodził się w rodzinie inteligenckiej. Ale już w jednym z numerów miesięcznika "Film', bodaj z 2002 roku, przed wywiadem na temat dokumentu przyrodniczego widnieje notatka - pochodzi z rodziny arystokratycznej.
To cały Niesiołowski. Zawsze – jak mówią Anglicy - "w za dużych butach". To polityk w stylu III Rzeczypospolitej, sojusznik Kwaśniewskiego, Milera i Oleksego oraz symbol brutalizacji polskiego życia politycznego.
(Tygodnik "Nasza Polska", nr 37 (620) z 11.09.2007, s. 14, rozmawiał Jacek Sądej)
Nieprzekonanych odsyłam do protokołów / skanów z protokołów przesłuchań naszego bohatera, które możecie znaleźć TUTAJ - http://slimak.onet.pl/_m/TVN/tvn24/niesiolowski.pdf. Pochodzą z archiwum IPN-u, ale - uwaga! - odsyłam do serwisu onet.pl, o którym chyba żaden "antykaczysta" nie powie, że jest "pisowski"?
Bardzo pouczająca lektura, szczerze polecam. A jaki grzeczny i skory do udzielania "wywiadów" był bezkompromisowy i bojowy pan Niesiołowski! No ale cóż się dziwić - co innego wylewność wobec "swoich", a co innego, gdy zaczepia cię jakaś pisowska hołota z mikrofonem...
No animals were harmed during the making of this and other notes :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz