Sierpień '80. Trzydzieści lat minęło.
Czytam i słucham. I ręce opadają. Bo najwięcej do powiedzenia o tym, czym była "Solidarność" i sierpień sprzed trzydziestu laty mają ci, których nie było wówczas nawet w planach, albo jeszcze lali w pieluchy. No i ci, którzy w "Trybunie Ludu" grzmieli na "warchołów z Wybrzeża", a dzisiaj komentują w TV w stylu "walczyliśmy", "zrobiliśmy"... Farsa, jak prawie wszystko w tej potiomkinowskiej wsi ochrzczonej III RP.
Część komentatorów widzi w strajkach 80 roku robotę esbecji i jakiejś tajemniczej frakcji w pezetperze, która chciała obalić Gierka. Część pisze pogardliwie o "robolach", którzy chcieli tylko michy i "socjalizmu z ludzka twarzą", a jeszcze inni spierają się, kto jest "prawdziwą legendą" i dlaczego Wałęsa. A od paru godzin - Henryka Krzywonos. W 50-tą rocznicę dowiemy się zapewne, że to wszystko dzieło Tuska i Komorowskiego, przy udziale paru dziennikarzy, jak Igor Janke, który ma ostatnio obsesję na temat "posiadania jaj", więc panią Henrykę uznał za "kobietę z jajami" i zachwycił się tak, jak nigdy ś.p. Anną Walentynowicz. Pojedź sobie Igor do Nowego Portu i rozpytaj dawnych sąsiadów nowej "ikony". Ale to tak na marginesie.
Solidarność (będę pisał dalej bez cudzysłowu) to nie facet, który skoczył motorówką przez płot. To nie doradca WZZ ś.p. Lech Kaczyński. Nie Borowczak, nie ś.p. Aram Rybicki, nie ś.p. Maciej Płażyński. I nawet nie ś.p. Anna Walentynowicz. To są myślowe skróty, niezbędne czasami symbole. Solidarność to te tysiące ludzi pod stocznią, dodające otuchy tysiącom po drugiej stronie płotu. To ci, którzy objeżdżali Trójmiasto usiłując kupić coś do jedzenia i ci, którzy z tego robili strawę dla strajkujących. Ci wszyscy, którzy pierwszy raz naprawdę poczuli, że nie są skazanym na wegetację motłochem.
I gówno prawda, że szło o michę. Gdyby szło o michę, to motorowodniak z ul. Polanki przy wsparciu tzw. "intelektualnej opozycji" zakończyłby strajk po paru dniach. Bo wśród tych, którzy roznosili zarzewie solidarności po Polsce byli i tacy, którzy na pustą michę nie mogli narzekać. Ludzie zwyczajnie mieli już dość kłamstwa, iście goebbelsowskiej propagandy tow. Szczepańskiego. Wolność słowa, stowarzyszeń, związków - mówi wam to coś, specjaliści od sprowadzania solidarności do wódki i kiełbasy? Gówno prawda, że to były postulaty "intelektualistów" z Warszawy. To były postulaty zwykłych, anonimowych ludzi. O tym się mówiło w tłumie pod stocznią, gdzie ludzie rzucali się na każdą ulotkę, na każdy wolny tekst. Nie na kiełbasę. Można znieść biedę, a nawet znosić ją w nieskończoność, ale nieustannego upodlenia - nie.
Solidarność to byli ludzie na ulicach Trójmiasta, jak nigdy przedtem życzliwi wobec siebie nawzajem i pełni niewypowiedzianych nadziei, że ta piramida kłamstwa i upodlenia wkrótce runie. To pijaczek z sąsiedztwa, który zawziął się i przestrzegał narzuconej prohibicji. W poczuciu solidarności właśnie i w poczuciu, że dzieje się coś, co nie pozwala mu już myśleć o sobie wyłącznie w kategorii "ja".
Przed oczami przesuwają mi się niewyraźne obrazy, spatynowane przez czas. Zwykle zmęczona i opryskliwa ekspedientka, która nagle wyszlachetniała i wypiękniała zwyczajną ludzka godnością. Kolejarz z przypiętą do bluzy munduru karteczką z ręcznie wykaligrafowanym napisem "Solidarność". Ludzie, składający kwiaty pod bramą stoczni. Esbeckie mordy w tłumie, rozpoznawalne na kilometr po standardowym cywilnym wdzianku z gównianego jeansu, co dzień inne. Kamerzyści z milicji, filmujący tłum z balkonów wieżowca przy stoczni, w którym mieszkali "radzieccy inżynierowie".
Z powodu strajku komunikacji miejskiej został zwinięty cyrkowy namiot, w którym Teatr STU wystawiał "Szaloną lokomotywę" na motywach z Witkacego. Ale na Placu Zebrań Ludowych sowiecki cyrk przedłużył występy o tydzień. Na słupach z plakatami "Cyrk Radziecki" pojawiły się sztrajfy z napisem "Ostatnie dni!" Śmiech przechodniów, choć przedwczesny - to też była solidarność.
Czymże ona w końcu była, ta solidarność? Myślę, że nie opisem, a nadzieją. I co gorsza - nadal jest. Tylko, a może aż nadzieją.
P.S. Dzisiaj "gwiazdą" jest p. Krzywonos, której bohaterstwo opiewają pryszczate lemingi i niedouczeni dziennikarze. Polecam poświęcony jej tekst autorstwa leszka.sopot, który to tekst został przez bezjajeczny Sralon24 wciśnięty gdzieś w rejony piwniczne, bo inaczej ktoś mógłby to przeczytać i cały pogrzeb na nic :)
Freemanie, wielki dzięki za tekst.
OdpowiedzUsuńMiałem wtedy 11 lat i nie mieszkałem w Gdańsku ale tak to właśnie zapamiętałem.
Cholera, wzruszyłem się...
---------
Dzisiaj stałem w korku na Jana z Kolna. I patrzyłem na tę zrujnowaną kolebkę... I do teraz kolebie mi się po łbie ten tekst Kazika: Coście, skurwysyny, uczynili z tej krainy.
Kłaniam się nisko, Freemanie!
Koziku, to w sumie tylko moja impresja z tamtych czasów. Nie wiem, czy trafna, czy nie, ale z pewnością moja i z pewnością emocjonalna. Bo wydaje mi się, że "Solidarność" była czymś, co iskrzyło pomiędzy ludźmi.
OdpowiedzUsuńO faktach, często zaskakujących, bo mało znanych, pisze leszek.sopot (choć czasami również emocjonalnie).
Pozdrawiam serdecznie i odwzajemniam ukłony!
Dziś pojawiła się biografia Pani Krzywonos "Duża solidarność, mała solidarność", trudno nie pomyśleć, że wystąpienie na uroczystości miało stać się reklamą książki??? niestety.
OdpowiedzUsuńTo były też moje studenckie lata w Gdańsku.
Bardzo bliskie mym wspomnieniom i odczuciom http://www.prawica.net/blog/zbyszek-s/30-08-2010
Ewo, myślę że marketing to tak przy okazji, a przede wszystkim chodziło jednak o to samo, co zazwyczaj - a aferę, którą można pompować w mediach przez tydzień, albo i dłużej, dowalając Kaczyńskiemu. Wałęsa już się dosyć zużył jako kij do walenia w "kaczyzm" (poza tym chyba nikt nie miał wątpliwości, że się nie pojawi), Niesiołowski i Palikot nie mieli szans, by znaleźć się na zjeździe, zatem użyto nowego pionka - madame Krzywonos - działaczkę UW, feministkę, członkinię Komitetu Poparcia B. Komorowskiego i prawie Wałęsę w kiecce, wywaloną z MKZ już we wrześniu '80.
OdpowiedzUsuńDzięki za linka. Tekst fajny, ale dyskusja poniżej...
W 81 był Albin Siwak
OdpowiedzUsuńW 2010 jest Henia Krzywonos
zx
"Solidarność" była czymś, co iskrzyło pomiędzy ludźmi.
OdpowiedzUsuńAno właśnie - i pięknieś Pan nam to opisał, panie Freeman ;) Siedzę i patrzę teraz na te żałosne obchody, na tą akademię w wersji de luxe.
Te wszystkie celebryty nie są w stanie nikogo wzruszyć. A Tobie się udało :)
Na marginesie: wbiło mnie w ścianę jak zobaczyłem, że akademię otwiera Marianne Faithful (Henia to przy niej zakonnica) i śpiewa "Working class hero" Lennona. A to godnie pan Wilson uczcił robotników.
Pozdrawiam, dobrej nocy!
Free,
OdpowiedzUsuńja byłem szczyl wtedy. Co tam miałem, 7 lat, do szkoły poszedłem. Ale pamiętam przecież dużo i to pamiętam właśnie ten nastrój, jakiegoś takiego radosnego oczekiwania. Nawet rusycystkę w naszej szkole, na codzień kurwiszcze nieprzytomne i sowieciarę, jak naraz wypiękniała, znaczek przypięła. Pamiętam matkę moją, jak ona z dnia na dzień (a już wtedy zaczęła się jej choroba, do dziś ją tocząca), pojaśniała cała. Pamiętam, jak ojciec wpadał do domu dzień w dzień z wieściami, że to, że tamto, że owamto, że idzie wolność, że wieje wiatr!
To było i widać i było to czuć. Jak pęka ta plugawa skorupa na Polsce, jak sypie się ten gówniany tynk, którym wszystko przykryte.
Ja to pamietam, to co się unosiło w powietrzu tam, w takiej małej, 50 tysięcznej Oleśnicy daleko od stoczni i od centrum tego zamieszania.
Bóg wynagrodzi Freemana,
OdpowiedzUsuńza Godność, naszą też, o której stale pisze.
PS.
Zobaczcie Słowo o Pani Joannie,
Polce - antytezie Krzywej Gołoty.
http://cytata.salon24.pl/
Pani J. to Ktoś; duchowa Siostra Pani Anny Walentynowicz Ś.P.
++++++++++++++++
Pozdrawiam
A ja pamietam Drogi Freemanie.Pamietam,bo/jak wczesniej pisalem/za dwa miesiace urodzilo mi sie dziecko i tym,jakby bylem zaambarosowanyJa,jak wiesz nie bylem swiadkiem,ba nie bylem rowniez udzialowcem,choc z duma nosilem znaczek
OdpowiedzUsuń"Solidarnosci".Mnie wtedy.mlodego czlowieka juz wyrzucano poza nawias/pisze o mojej mlodosci lat osiedemdziesiatych/.I dziwne byloby,abym tego nie pamietal.
Strasznie mnie nie boli,ze Kiszczak mnie wtedy wypierdolil z tego ruskiego dystryktu*tylko...
* ja bylem skazany w stanie wojennym za pobicie zomowca/byl taki artykul/-odsylam do IPN.
No coz .Bylo jak bylo.Chlopie ja mialem 24 lata i kilka lat grania w hokeja,i jak przyszlo co do czego /
Pozdrawiam.
Freemanie,
OdpowiedzUsuńNie często już zaglądam , bo "cykasz" te wpisy...:)
Ten ....
Pozdr
Zeby nie bylo/sorry,ze u Ciebie/ale napisze...
OdpowiedzUsuńPo "wyladoowaniu" tam gdzie statua Wolnosci symbolizuje dzwigi portowe polskiej stoczni z Gadanska,Gdyni ,Szczecina,spotkalem wielu "dzialaczy "solidarnosci"-z malej litery,ktorzy tu dopiero/w oparciu o ambasade prl/byl rok 1988/mogli rozwinac skrzydla.Nawet sobie nie wyobrazaz jakich tu mieli plenipotentow???.
Ten znienawidzony Busch,deczko te nastroje "czerezwyczajki"ostudzil,wiec zostal nieprzyjacielem na wieki wiekow .A,ze chuj mu mogli,to/ciekawe kto sie wzorowal/rozpetali na niego nagonke,jakiej nigdy tu sie nie widzialo/coby o tej Ameryce nie mowic..../Dzis wiodace media napisza cos o Tea P???Nie napisza,tak jak TVN nie napisze o konnferencjach PiS-u/
Bo sie kurwa boja.Idzie mocny przekaz z Ameryki-takze,spoko Brachu.
Pozdr.
Przepraszam,ale kumam,ze link jest najwazniejszy.
OdpowiedzUsuńWujek gugiel daje szeokie spektrum,np...
http://www.teaparty.org/