Nadchodzi "Krwawy Ludwik"
A już było tak sielsko - po dymisji min. Dorna w lutym okazało się, że to "wybitny fachowiec", który padł ofiarą autorytaryzmu i zamordyzmu braci Kaczyńskich. Ludwik Dorn stał się bohaterem opozycji - podnoszono jego zasługi, puszczając w niepamięć to, co ciut wcześniej tak irytowało - "wykształciuchów", "posyłanie lekarzy w kamasze", wieśmaki itp.
Ot, takie tam drobnostki, niegodne wzmiankowania w towarzystwie. Ha ha.
No i bracia Kaczyńscy odarli Ludwika Dorna z nimbu wyjątkowości i wspaniałości (oczywiście, jak na przedstawiciela "pisiorstwa", nie przesadzajmy), wysuwając jego kandydaturę na marszałka Sejmu. Posłowie opozycji dokonali dzisiaj gruntownej analizy politycznej działalności marszałka Dorna, przy okazji przedstawiając jego portret psychologiczny :)
Kilkoro z mówców, jak np. poseł Gadzinowski czy posłanka Senyszyn wykorzystali swoje pięć minut na występy kabaretowe, co akurat nie dziwi; poseł Strąk za najważniejszą kompetencję marszałka Sejmu uznał stosunek do aborcji i polskiego udziału w misjach militarnych w Iraku i Afganistanie, co też nie dziwi. Wszak w obu wypadkach chodzi o ochronę już poczętego życia, nawet gdy całkiem dorodne, poczęte życie jedzie na wojnę na ochotnika.
Ale revenons à nos moutons, jak mawiają Francuzi, czyli do posłów kreślących z mównicy sejmowej wizerunek nowego marszałka. Wynika z niego, że "Krwawy Ludwik", marszałek Dorn to ponury, nienawidzący ludzi wykształconych typek, straszny zamordysta, antydemokrata, istna emanacja złowrogiej koalicji opętanej zoologiczną nienawiścią... Bo przeciez taka okazja, jak transmitowana na żywo debata sejmowa w sprawie wyboru marszałka, nie mogła zostać niewykorzystana do rozprawienia się z policyjnym reżimem. No i o koalicji było tyle mniej więcej, co samym kandydacie.
Ale cały misterny plan w pizdu, wedle znanego określenia filmowego gangstera "Siary" Siarzewskiego. Zamordyzm trzyma się, niestety, wystarczająco mocno.
Przepadł cichy, skromny, kompetentny, opanowany, odpowiedzialny, pozbawiony nienawiści i ugodowy kandydat PO Bronisław "Jamajka" Komorowski. Powyższe epitety to nie żart - tak rekomendował swojego kandydata przewodniczący Tusk...
Przepadł, mimo że sam kandydat zaprezentował się jako światły Europejczyk, który jest za "zakopaniem Polski w Unii Europejskiej po sam czubek, łącznie z ułańskim czako, czapką rogatywką, aksamitnymi kapeluszami i nawet - a może przede wszystkim - moherowymi beretami". Jako nieodparty argument padło stwierdzenie, że wedle sondaży w 2004 r. 88% Polaków było za wstapieniem do Unii, "a polityk, który nie kieruje się sondażami, jest albo idiotą, albo nie nadaje się do polityki"*.
Najgorsze, że zamiast marszałka, który - jak powszechnie wiadomo - pała sympatią do innych ugrupowań parlamentarnych, ze szczególnym uwzględnieniem PiS-u i partii koalicyjnych, wynikającą z wrodzonego obiektywizmu i głęboko przemyślanych chrześcijańskich zasad, mamy marszałka zionącego jaskiniową nienawiścią do opozycji...
Nic nie pomogło, żadne argumenty nie dotarły. Mroczna noc terroru, otulająca Polskę od prawie dwóch lat, zabarwia się purpurą. Nadchodzi "Krwawy Ludwik"...
________________________________________
* Sondażami sprzed dwóch lat nadal kieruje się prezydent Tusk. Z czego wniosek, że nie jest idiotą i do polityki nadaje się wyśmienicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz